Gräfenhausen (dpa / lhe) – Ciężarówki z niebieską plandeką i logo polskiego przedsiębiorstwa żeglugowego stoją obok siebie na obszarze obsługi autostrady Gräfenhausen w południowej Hesji. Brodaci kierowcy ciężarówek odpoczywający na składanych krzesłach, stojący w małych grupach palący papierosy, pracujący na tyle ciężarówki, która została przerobiona na kuchnię na świeżym powietrzu. To nie weekend, ale strajk podobny do kwietniowego, kiedy około 60 gruzińskich i uzbeckich kierowców ciężarówek walczyło o zaległe płace i odniosło sukces po tygodniach protestów. Polska firma spedycyjna, z którą walczą kierowcy, jest taka sama jak trzy miesiące temu.
Był tam wtedy Edwin Atema z Europejskiego Związku Pracowników Transportu, a teraz blond Holender przemawia do kierownictwa w Polsce w imieniu strajkujących kierowców z Gruzji. Jednak tym razem negocjują z firmą indywidualnie – mówi Anna Weirich z Fair Mobility Advisory Network.
Skargi są podobne do tych z kwietnia. – Od dwóch miesięcy nie płacą mi – skarży się siwowłosy Zurab, który gotuje dla grupy na kuchence gazowej, a także zaprasza związkowców i dziennikarzy do wspólnego posiłku dla truckerów. „Pracowałem cały czas i muszę czekać na swoje pieniądze”.
W przypadku rodaka Aleksandra było to aż 79 dni. „Powiedzieli, że się zmienili, ale żyli jak dawniej” — mówi ze złością ciemnowłosy mężczyzna w pomarańczowej koszulce. „Nie ma wyjaśnienia, dlaczego nie płacą”. Jest dla niego jasne: jak ma pieniądze, to już nie chce pracować w polskiej firmie.
Alexander ma przyjaciół wśród motocyklistów, którzy przez kilka tygodni koczowali w Gräfenhausen w kwietniu. Kiedy on i jego współpracownicy zdecydowali się na strajk w celu realizacji żądań płacowych, nie musieli długo zastanawiać się, gdzie rozpocząć pracę: „Dobrze znamy Grafenhausen”, mówi z uśmiechem. Tutaj towarzysze odnieśli zwycięstwo.
Kwietniowy strajk był lekcją praktycznej solidarności – dla kierowców ciężarówek, ale także dla wielu osób, które wspierały ich walkę. Związkowcy przybyli z armatami gulaszowymi, przedstawiciele kościoła zbierali datki, a osoby prywatne pojawiały się ze stoiskami z napojami, domowymi ciastami i jedzeniem.
Strajk zwrócił uwagę na warunki, w jakich pracują kierowcy, którzy nie tylko czekają na pensje, ale także jeżdżą po Niemczech nie otrzymując minimalnej płacy, którzy miesiącami mieszkają w swoich kabinach i długo nie widują się z rodzinami. Członkowie sieci doradczej Fair Mobility podkreślali, że warunki pracy strajkujących w polskiej firmie żeglugowej nie były odosobnione.
Fakt, że biznesmen przybył do Gräfenhausen z prywatnymi siłami bezpieczeństwa w Wielki Piątek i próbował odzyskać kontrolę nad ciężarówką, zwrócił większą uwagę strajkujących w kwietniu. Świadomość, że takie metody nie są do końca skuteczne, a ponadto doprowadziły do wszczęcia śledztwa przez prokuraturę, mogła skłonić polskiego spedytora do przemyśleń: pierwsi kierowcy otrzymali już pieniądze w środę i zwrócili pojazdy do dalszego transportu.
„Firma twierdzi, że nauczyła się z przeszłości” o szybkich płatnościach w wysokości od 8 000 do 11 000 euro każda, mówi Atema. Firma, której metody rozgniewały klientów końcowych, stara się ograniczyć szkody. Obejmuje to również fakt, że od środy rano kursuje minibus z pracownikiem firmy, który po indywidualnych ustaleniach przyjmuje kluczyki i dokumenty od samochodu oraz zapewnia kierowcę zastępczego. Transfer musi być kontynuowany szybko.
„To, co ostatnio trwało trzy tygodnie, teraz można załatwić w trzy godziny”, mówi Atema, który w poniedziałek otrzymał pierwszy telefon z informacją: Jedziemy do Gräfenhausen. Związkowiec, który sam przez wiele lat prowadził ciężarówkę, jeździł po wielu europejskich stacjach paliw, aby doradzać kierowcom i rozmawiać z nimi o ich problemach. „Co drugi kierowca, który mówi po rosyjsku, zna teraz Grafenhausen” – mówi Atema. „To teraz symboliczne miejsce dla kierowców – także swego rodzaju legenda”.
Dla DGB Hessen-Thüringen ponowne strajki w Gräfenhausen są dowodem na to, że kontrole są wciąż niewystarczające. „Tylko przy skutecznych kontrolach w branży nastąpią niezbędne zmiany w zakresie warunków pracy” – potwierdziła w czwartek rzeczniczka. Związek domaga się ściślejszej kontroli i konsekwentnego wykluczania z rynku w przypadku naruszeń.
W oświadczeniu stwierdzono, że to skandal, że firmy spedycyjne „nadal mogą przewozić towary pomimo rażących naruszeń prawa i zachowań przypominających mafię”. Ale klienci są również zobowiązani do wzięcia odpowiedzialności i przy składaniu zamówień dopilnowania, aby usługodawcy nie pozwolili swoim pracownikom pracować za dumpingowe płace. „Skąpstwo klientów jest ubóstwem kierowców ciężarówek” – powiedział szef dystryktu Michael Rudolph. „Również w branży logistycznej dobra praca powinna być traktowana jako standard”.
„Uważamy za haniebne, że po trzech miesiącach muszą ponownie strajkować, aby zwrócić uwagę na zaległe wypłaty wynagrodzeń” – powiedziała o nowym strajku Christiane Böhm, przewodnicząca Partii Lewicy w Hesji. „Obecny system kontroli jest całkowicie nieodpowiedni i pilnie musi być bardziej ukierunkowany i kompleksowy”.
© dpa-infocom, dpa: 230719-99-453780/7