Abraham Maslow powiedział kiedyś: „Psychologowie uratują świat – albo wcale”. Co za zbieg okoliczności – to był psychiatra. Też jestem psychologiem, ale patrzę na to zupełnie inaczej. Moim zdaniem psychologia ma zgubną tendencję do przenoszenia prawie wszystkich kryzysów społecznych na jednostkę. Bez względu na to, gdzie but szczypie, musimy znaleźć rozwiązanie w sobie. Wątpię, czy tam da się rozwiązać problemy świata.
Jeśli się nie starasz, nie masz szczęścia
Spójrzmy na kilka przykładów: W tym roku obiecuję, że będzie tak, jak chcę. Jedyny warunek: zawsze bądź ostrożny!
Słyszę: robienie CV pomaga mi w życiu uczuciowym. Trudności w związkach są prawie zawsze odzwierciedleniem wczesnych trudności w budowaniu więzi. W psychoterapii możesz następnie przepracować swoje dzieciństwo, a następnie pracować z sąsiadami. A kiedy praca staje się nudna, pomaga mi dobrze wyszkolona elastyczność.
To szczęście, jak powiesz, ponieważ masz środki na każdą awarię w swoich rękach. Każdy jest architektem swojej fortuny, a jeśli się nie postarasz, masz pecha. bardzo łatwe. albo nie?
Nie, to nie takie proste. Psychologia i praca nad sobą wydaje się obecnie kluczem do szczęścia, ponieważ zawsze patrzymy na świat przez psychologiczne okulary. Wracając do Maslowa: samorealizację uważał za najwyższy poziom tzw. hierarchii potrzeb. Ci, którzy z tego powodu żyli w zgodzie ze sobą, nie wszczynali wojen ani nie krzywdzili siebie ani innych.
Pracuj dalej nad sobą
Nic dziwnego, że w dzisiejszych czasach prawie każdy chce go dla siebie. Tylko, że ta piramida też potrzebuje fundamentu. Dla Maslowa podstawą była bezpieczna praca, zdrowe mieszkanie i stabilne relacje. Praca nad sobą była czymś, na co było Cię stać, gdy wszystko inne było już na swoim miejscu.
Ta fundacja dzisiaj prawie nie istnieje. Najpierw musimy przywrócić duszę do formy, a dopiero potem zasłużyć na pracę, miłość i bezpieczeństwo. Dziecko w tobie musi najpierw znaleźć dom! Nawet psychoterapia, szkolenia i „rozwój osobowości”! Aż w końcu mamy dość oomph. I oczywiście zawsze dostępne.
Jeśli po tym nadal masz problemy, bomba samooceny może nadal tykać. Ale nie martw się, łagodna miłosna medytacja pomoże i załatwi sprawę: „Jestem dobry, jestem wartościowy, jestem godny miłości”. Jeśli nie, ćwicz dalej, być może nie starałeś się wystarczająco mocno! To zamienia „przyjemność podniesienia poczucia własnej wartości” w przeklęty obowiązek.
Zmiana społeczna zamiast terapii
Nie ma znaczenia, czy wynik jest prawidłowy. Kiedy każdy myśli o sobie, myśli się o wszystkich. Albo też nie. Widok żebraka może cię zasmucić. Każdy, kto postrzega to jako oznakę zniewagi, która nie została jeszcze przezwyciężona, pominie żebraka i przejdzie od razu do praktyki psychologicznej.
Jeśli stres związany z pracą jest tylko wyrazem ducha zmaltretowanego w młodym wieku, wstąpienie do związku po prostu nie jest tego warte. I czy myślisz, że możesz odnieść większy sukces z psychologicznie poprawnym wyrażaniem emocji w szybkich randkach? W takim razie mogłeś zakochać się w tych popularnych przewodnikach po związkach. We wszystkich tych przykładach konfiguracja jest właściwie błędna. Próba psychologicznego rozwiązania prowadzi jedynie do coraz większej autorefleksji.
Prawdziwe rozwiązanie nie leży w nas, w samodoskonaleniu. Ona jest z nami. Dziecko w tobie musi wyjść z domu na ulice! Tam może spotkać podobnie myślących ludzi, którzy będą walczyć z nim o równe szanse, dobre szkoły, żłobki czy bezpieczeństwo finansowe.
Jeśli robimy coś razem, radzenie sobie z otchłanią duszy staje się imprezą towarzyszącą. Psychologia nie uratuje świata, musimy to zrobić sami. My też możemy to zrobić, jeśli spojrzymy wstecz na życie na zewnątrz, a nie na nasze życie wewnętrzne.
Thorstena Padberga Pracuje jako terapeuta behawioralny, wykładowca i tutor w Berlinie. Zajmuje się skutecznością i wpływem społecznym psychoterapii, diagnozą psychiatryczną i lekami psychotropowymi. Pisze również jako niezależny dziennikarz dla różnych mediów, a także czasopism naukowych i popularnych. Ostatnio opublikował Die Depressions-Falle. Jak pomagamy ludziom, zamiast postrzegać ich jako chorych ”(Verlag S. Fischer).
Miejsce, w którym kończy się ludzka wiedza, nie jest obszarem rodzinnym. Ale to jest piękne. Raport z podróży
29 uwagi
Nigdy wcześniej nie byłam na takiej wycieczce. I szczerze mówiąc, nadal nie jestem gotowy. Prawie nie wiem więcej o celach moich podróży niż ich nazwach: chcę podróżować, aby studiować fizykę matematyka I do filozofii. Ponieważ nie mam specjalistycznej wiedzy i trudno mi zacząć, poszukałem dwóch przewodników turystycznych, które mi pomogły. Zależy mi na tych miejscowych, nie interesują mnie znane sposoby, które wszyscy znają. Chcę udać się w odległe rejony przygraniczne: przez las wiedzy, tam, gdzie się on kończy. Miejsca te, to oczywiste, w rzeczywistości nie są obszarami zagospodarowanymi dla turystyki.
Dwóch mężczyzn zmarło z powodu jelenia zakażonego patogenem zombie. Pierwsze przypadki są już w Europie.
AUSTIN – Tak zwany syndrom dzikiego zombie, technicznie znany jako „przewlekła choroba wyniszczająca”, został po raz pierwszy wykryty u jeleni trzymanych w niewoli w ośrodku badawczym w Kolorado w latach sześćdziesiątych XX wieku. Teraz eksperci biją na alarm, ponieważ wydaje się, że śmiertelna choroba neurologiczna nie tylko rozprzestrzenia się wśród zwierząt, ale pochłonęła już wiele ofiar śmiertelnych. Dwóch myśliwych zmarło po zjedzeniu skażonego mięsa jelenia.
Jelenie przenoszą syndrom dzikiego zombie: myśliwy był przed śmiercią zdezorientowany i agresywny
Badanie, w którym zbadano dwa zgony w 2022 r., ostrzega obecnie, że zespół dzikiego zombie może również rozprzestrzenić się na ludzi. W ten sposób 72-letni mężczyzna zjadł mięso jelenia zakażonego CWD. Wykazywał oznaki agresji i dezorientacji. Lekarze z Uniwersytetu w Teksasie napisali w swoim raporcie, że jego przyjaciel, który wcześniej jadł mięso z tej samej grupy jeleni, już zmarł. Journal of Neuroscience.
„Pomimo agresywnego leczenia objawów drgawek i pobudzenia stan pacjenta się pogorszył” – czytamy dalej w raporcie badawczym. Po miesięcznej obserwacji w szpitalu 72-latek zmarł także w wyniku zespołu dzikiego zombie. Doszło do wniosku pięciu lekarzy z Teksasu, że CWD może przenosić się ze zwierząt na ludzi w sposób podobny do choroby Creutzfeldta-Jakoba.
Zespół dzikiego zombie w USA: U Huntera początkowo zdiagnozowano chorobę Creutzfeldta-Jakoba
Choroba Creutzfeldta-Jakoba (CJD) powoduje donośny głos Instytut Roberta Kocha (RKI) prowadzi do gąbczastych zmian w mózgu ze znacznym upośledzeniem zdolności umysłowych i motorycznych. Śmiertelna choroba przenoszona jest przez patogenne białka prionowe, które przedostają się do ludzkiego łańcucha pokarmowego poprzez tkanki zwierząt gospodarskich. Ze względu na podobieństwo do zespołu dzikiego zombie u zmarłych myśliwych po raz pierwszy zdiagnozowano chorobę Creutzfeldta-Jakoba.
Patogenne białka prionowe, znane również jako PrPSc, są nieprawidłową formą normalnego komórkowego białka prionowego (PrPC). Są one powiązane z kilkoma chorobami neurodegeneracyjnymi, takimi jak choroba Creutzfeldta-Jakoba (CJD) u ludzi i gąbczasta encefalopatia bydła (BSE) u bydła.
Źródło: Instytut Roberta Kocha (RKI)
Według naukowców z Uniwersytetu w Teksasie trudno jest odróżnić chorobę zombie od choroby szalonych krów wywołanej chorobą Creutzfeldta-Jakoba. Z tego powodu nie ma bezpośrednich dowodów na to, że myśliwi umierali z powodu CWD. Podkreślają jednak, że istnieje możliwy związek między chorym jeleniem a człowiekiem. Lekarze zdecydowanie zalecają kontynuację leczenia choroba i jego wpływ na zdrowie Szukaj.
Liczba chorób rośnie: czy niemieccy myśliwi powinni obawiać się syndromu dzikiego zombie?
Choroba nawraca od lat Stany Zjednoczone Ameryki I Kanada na mnie. W 2019 r. amerykański stan Nevada walczył z rozprzestrzenianiem się syndromu dzikich zombie, prosząc społeczeństwo o pomoc w tropieniu chorych zwierząt. Wydano wówczas w tym celu odrębną ustawę, taką jak Science Gateway geografia wspomniany. Ale pierwsze przypadki są znane także w Europie: zgłoszono już CWD Norwegia, Finlandia I Szwecja wspomniany.
Jak choroba objawia się u zwierząt?
W miarę postępu choroby zwierzęta mogą wykazywać różne objawy przypominające „zombie”. Stąd potoczna nazwa choroby zombie. Klasyczne objawy to utrata masy ciała (wychudzenie), brak koordynacji na skutek zaburzeń ośrodkowego układu nerwowego, potykanie się, letarg, nadmierne ślinienie, zmniejszony strach przed ludźmi, a nawet agresja.
Źródło: Bawarskie Stowarzyszenie Łowieckie e. Piąty.
Po pojawieniu się pierwszego przypadku w Norwegii dr. Anne Balkema Buschmann z Instytutu Friedricha Loefflera (FLI) rozmawiała z Niemieckim Związkiem Łowieckim (DJV) za ponownym wprowadzeniem programów monitorowania. Zapytana, jak prawdopodobne jest wystąpienie CWD również w Niemczech, odpowiedziała, że położenie geograficzne tego skandynawskiego kraju „niezbyt mocno” sprzyja przenoszeniu choroby do Europy kontynentalnej. (Wszyscy)
Czarne dziury pobudzają także wyobraźnię badaczy. Nowa symulacja NASA pokazuje, co się dzieje, gdy kamera wpada do czarnej dziury.
Zielony Pas – Czarne dziury to jedne z najbardziej fascynujących i tajemniczych obiektów niebieskich w naszym wszechświecie. To nie przypadek, że inspiruje także science fiction – może się zdarzyć, że ludzie wlecą w czarną dziurę. W rzeczywistości czarne dziury są tak daleko od Ziemi, że w najbliższej przyszłości stanie się to problemem, ale badania uwielbiają także gry umysłowe.
Naukowcy z NASA symulują wpadnięcie do czarnej dziury
Astrofizyk z NASA Jeremy Schnittman i naukowiec Brian Powell symulowali, co się stanie, jeśli wpadniesz do czarnej dziury. „Ludzie często o to pytają” – mówi Schnittman. Na stronie NASA Kontynuuje: „Symulowanie tych trudnych do wyobrażenia procesów pomaga mi połączyć matematykę relatywistyczną z rzeczywistymi konsekwencjami w prawdziwym wszechświecie”.
W symulacji kamera wpada do czarnej dziury o masie 4,3 miliona słońc, mniej więcej równej supermasywnej czarnej dziurze w centrum naszej galaktyki Drogi Mlecznej. „Gdybyś miał wybór, chciałbyś wpaść w masywną czarną dziurę” – wyjaśnia Schnittman. „Czarne dziury o masach gwiazd do około 30 mas Słońca mają znacznie mniejsze horyzonty zdarzeń i silniejsze siły pływowe, które mogą rozerwać zbliżające się obiekty, zanim dotrą one do horyzontu”.
Symulacja NASA: Kamera wpadająca do czarnej dziury – i filmy
Horyzont zdarzeń symulowanej czarnej dziury – obszaru, w którym nic nie może uciec przed grawitacją ciała niebieskiego – ma średnicę 25 milionów kilometrów. Horyzont zdarzeń otacza płaski dysk z gorącego, świecącego gazu (zwany dyskiem akrecyjnym). W pobliżu horyzontu zdarzeń znajduje się świetlista struktura, pierścienie fotonowe. Te świecące dyski i pierścienie służą jako punkt odniesienia podczas symulowania upadku do czarnej dziury.
Symulacja wpadnięcia do czarnej dziury: Prędkość kamery osiąga niemal prędkość światła
Gdy kamera zbliża się do czarnej dziury, osiąga prędkość bliską prędkości światła. Światło z pierścieni i dysków wydaje się jaśniejsze, prawie białe. Czarna dziura zagina czasoprzestrzeń i powoduje, że pierścienie fotonowe i dysk akrecyjny są zniekształcone i czasami można je zobaczyć wielokrotnie. „Gdy kamera przekroczy horyzont, do zniszczenia przez spaghetti będzie już tylko 12,8 sekundy” – mówi Schnittman. „Stamtąd do osobliwości jest już tylko 128 000 kilometrów”.
Symulacja wpadnięcia do czarnej dziury została stworzona na należącym do NASA superkomputerze Discover w Centrum Symulacji Klimatu NASA. W rezultacie powstało 10 terabajtów danych. Według NASA utworzenie symulacji superkomputerowi zajęło około pięciu dni, wykorzystując 0,3 procent jego procesorów. Jednak w przypadku standardowego laptopa może to zająć ponad dekadę, potwierdza NASA. (niezapłacony rachunek)