Przemówienie inauguracyjne Donalda Tuska na stanowisku nowego premiera Polski bez wątpienia dotyczyło Ukrainy: „Atak na Ukrainę jest atakiem na nas wszystkich” – powiedział, przedstawiając swój gabinet polskiemu parlamentowi, Sejmowi. „Polska wzywa do pełnej mobilizacji wolnego świata, aby pomóc Ukrainie”.
Utrzymanie zachodniego poparcia dla Ukrainy jest głównym zadaniem polityki zagranicznej nowego polskiego rządu. A w ciągu ostatnich kilku tygodni zrobiło się naprawdę głośno. U naszego wspólnego sąsiada, na Słowacji, władzę sprawuje obecnie Robert Figo, polityk, który wojnę na Ukrainie określa jako „nie naszą” i chce zakończyć wszelkie wsparcie militarne dla Kijowa.
Ukraina nadal radzi sobie z brakiem pomocy ze strony Słowacji, ale nie bez wsparcia Stanów Zjednoczonych – które jest obecnie testowane. Prezydent USA Joe Biden ma problemy z uzyskaniem przez Kongres pakietu pomocowego dla Ukrainy o wartości 60 miliardów euro. Według Białego Domu dotychczasowa pomoc dla Ukrainy zostanie wyczerpana do końca roku.
Ale solidarność z atakowanym krajem może zostać osłabiona także w UE – ubolewał w swoim przemówieniu Donald Tusk. Nie słyszał, jak zachodni politycy narzekali na zmęczenie wojną. „Apatia wobec Ukrainy jest niedopuszczalna” – powiedział Tusk, obiecując wywarcie wpływu na „niektóre państwa członkowskie”.
Ważny punkt przeładunkowy dostaw pomocy i broni
W samej Polsce militarne wsparcie Ukrainy nie wchodzi w rachubę. To jedna z nielicznych kwestii, co do których oba obozy polityczne są zgodne. Pod rządami poprzedniego rządu partii PiS Polska stała się najlojalniejszym sojusznikiem swoich sąsiadów: Polska dostarczyła Ukrainie sprzęt o wartości trzech miliardów euro, w tym 300 czołgów produkcji radzieckiej i kilka myśliwców.
Oprócz ogromnej solidarności z uchodźcami, Polska jest także ważnym punktem tranzytowym dla dystrybucji pomocy i broni z całego świata. I co ważniejsze, to właśnie Warszawa pomogła Ukrainie sprowadzić resztę UE na właściwe tory. Według doniesień na początku roku Polska odegrała znaczącą rolę w przekonaniu Niemiec do przekazania czołgów Panther.
Oczywiście suwerenna Ukraina leży także w interesie Polski: jeśli Ukraina upadnie, kraj ten będzie dzielić dodatkowe 500 kilometrów granicy z terytorium kontrolowanym przez Rosję. Polska zna z pierwszej ręki traumę rosyjskiej kontroli zagranicznej – i większość Polaków nie ma wątpliwości, że kolejnym celem Putina po Ukrainie jest przywrócenie Polski do swojej strefy wpływów.
Według panujących przekonań zawieszenie broni na Ukrainie dałoby Rosji jedynie więcej czasu na przygotowanie się do tego. Paweł Kowal, politolog i polityk kanału informacyjnego TVN24, podsumował polski pogląd, że „Putin nie powinien mieć chwili wytchnienia”.
Rok kilku kryzysów dyplomatycznych między Polską a Ukrainą nie zmienił jedności we wsparciu bezpieczeństwa. Po pierwsze, Polska i Ukraina spierały się o ograniczenia importu ukraińskiego zboża wprowadzone przez Warszawę po protestach lokalnych rolników.
Dużą irytację wywołała we wrześniu wypowiedź ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego, że Polska nie będzie już dostarczać broni Ukrainie, aby skupić się na własnej odbudowie. Od początku listopada polskie firmy transportowe zablokowały kilka przejść granicznych z Ukrainą – protestując w ten sposób przeciwko tańszej konkurencji ze strony sąsiedniego kraju, która obecnie nie wymaga unijnych zezwoleń transportowych.
Według ukraińskich źródeł, ciężarówki stoją obecnie kilkadziesiąt kilometrów wzdłuż granicy, co utrudnia import krytycznej pomocy humanitarnej. Blokada przynajmniej jednego przejścia dobiegła już końca. Na przejściu granicznym Medica na południu Polski od niedzielnego poranka ruch wrócił do normy – poinformował w telegramie ukraiński funkcjonariusz straży granicznej. Rejestracja i przejazd ciężarówek przez granicę na Ukrainę „będzie kontynuowany jak zwykle”.
Polska nie może już przekazywać broni
Donald Tusk stoi przed wyzwaniem udobruchania przewoźników i rolników we własnym kraju, nie obrażając przy tym Ukrainy. Na pewno zaletą jest to, że w Polsce kampania wyborcza dobiegła już końca. Jeżeli jednak niezadowolenie wśród grup opozycyjnych utrzyma się, PiS maksymalnie je wykorzysta w opozycji.
Oświadczenie Morawieckiego o wstrzymaniu dostaw broni mogło wynikać z kampanii wyborczej. Rządzącej wówczas partii PiS grożono utratą głosów na rzecz Konfederacji, skrajnie prawicowej partii antysystemowej o powszechnych hasłach antyukraińskich. Jednak wbrew sondażom Konfederacja otrzymała niecałe 7 proc., o połowę mniej niż wcześniej oczekiwano.
Twierdzenie Morawieckiego ma jednak swoją historię: jak podejrzewają eksperci i politycy opozycji i rządu, Polska zrezygnowała już ze wszelkiej broni, której można było uniknąć. „Nie możemy rozstać się z bronią niezbędną dla naszego bezpieczeństwa” – powiedział „Rzeczpospolitej” polityk PiS Jacek Sasin.
Obecnie kluczowe znaczenie ma wysiłki Donalda Tuska na rzecz dalszego dozbrajania partnerów Polski. Z pewnością jest w lepszej pozycji negocjacyjnej niż poprzedni polski rząd: inauguracja Duska budzi duże oczekiwania wśród jego europejskich partnerów.
W kwestii migracji, energetyki i integracji z UE – ważnych dla Tuska spraw wewnętrznych – Bruksela ponownie zwraca się do Warszawy z prośbą o chęć współpracy. W zamian za ustępstwa w tych kwestiach Tusk mógłby zwrócić się do Ukrainy o dalszą pomoc. Nie będzie to pierwsze rozmieszczenie Polski na rzecz Ukrainy. Ale być może najważniejsze.