Najnowsze dane pokazują nowe minimum. W Polsce żyje zaledwie 37,8 mln osób i liczba ta maleje. Od zakończenia II wojny światowej nie było roku, w którym urodziłoby się mniej dzieci niż w 2022 r. Aktywiści mają propozycję: „Tak dla in vitro” to tytuł petycji podpisanej przez około 300 tysięcy osób i złożonej w Sejmie. Stara się o fundusze rządowe na leczenie niepłodności, w tym zapłodnienie in vitro, w którym komórki jajowe i plemniki są łączone poza organizmem w probówce. Rząd wydawałby rocznie 500 milionów złotych, czyli około 106 milionów euro na tego rodzaju nowy program obywatelski.
Ustawa o zapłodnieniu in vitro w Polsce idzie dalej niż w Niemczech, dopuszcza np. zapłodnienie do sześciu komórek jajowych zamiast trzech – pod warunkiem, że kobieta ma ukończone 35 lat – i para nie musi być w związku małżeńskim. Ale za wszystko zapłać sam. Na przykład miasta dofinansowują leczenie, chyba że ktoś mieszka we Wrocławiu, Warszawie czy Bydgoszczy.
Sztuczne zapłodnienie zostało potępione jako „rozmnażanie człowieka”.
Mimo liberalnej sytuacji prawnej prawicowo-nacjonalistyczny rząd PiS publicznie odrzuca sztuczne zapłodnienie – w duchu swojego najważniejszego sojusznika, Kościoła katolickiego. Na przykład zeszłego lata opozycja postawiła zarzuty ministrowi edukacji, ponieważ nowy podręcznik opisał sztuczne zapłodnienie jako „rozmnażanie człowieka” i zakwestionował, czy „ktokolwiek mógłby kochać takie dzieci”.
Petycja odnosi się teraz do programu, który obowiązywał w latach 2013-2016 – uruchomionego przez rząd Donalda Tuska, który obecnie przewodzi opozycji. Zwolennicy twierdzą, że w rezultacie urodziło się co najmniej 22 000 dzieci. Po wygranych wyborach w 2015 roku PiS wprowadził własny program dla par pragnących mieć dzieci, który nie wspiera już leczenia in vitro. Po pierwszych trzech latach finansowania polityk opozycji PiS wyliczył, że zaszły tylko 294 ciąże.
Obecna petycja została zainicjowana przez partię Tuska. Pokazuje również, gdzie faktycznie wieje wiatr: mniej starych obaw, że bieguny spadają. Pojawił się nowy strach przed przegraną w kampanii wyborczej. Skrajny konserwatyzm PiS daje konserwatywnym partiom chrześcijańskim, takim jak Platforma Obywatelska Tuska, nagle liberalne poglądy. Partia obiecuje teraz nie do pomyślenia, legalizację aborcji do dwunastego tygodnia. Od 2020 r. aborcja w Polsce jest dozwolona tylko w skrajnych przypadkach. Jak dotąd nie doprowadziło to do większej liczby urodzeń.
Bezdzietny i niezamężny lider partii PiS Jarosław Kaczyński pojawił się przed kamerą zeszłej jesieni, aby przedstawić własne wyjaśnienie spadku liczby urodzeń: młode Polki po prostu za dużo piją. Składający petycje udzielają prostych odpowiedzi: „In vitro oznacza ludzi” to ich hasło.