WPo raz kolejny nie zapadł jeden z najostrzejszych wyroków w historii prawa UE: we wtorek po południu polski Trybunał Konstytucyjny przerwał rozprawę w sprawie tego, czy nawet prawo europejskie i przepisy prawa powinny być w Polsce stosowane. Po kilku przerwach negocjacje o sygn. K3/21 zostały wstrzymane dopiero w lipcu – obecnie do 22 września.
Sąd Konstytucyjny zdaje się być świadomy zakresu rozstrzygnięcia w tej sprawie. Dla wielu obserwatorów jest to podobne do decyzji podejmowanych w siedzibie rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Zdaniem ekspertów polski Trybunał Konstytucyjny jest elementem rządzonym przez PiS.
Do maja Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) orzekał, że sąd był nieco nielegalnie okupowany. Już w 2015 roku PiS zapobiegło okupacji sądu zainicjowanej przez poprzedni rząd, a raczej ustanowiło wiernych. Według Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wyroki dotyczące tych sędziów, określanych w Polsce mianem „doppelgangerów”, są nieważne. „Stanowisko polskiego Trybunału Konstytucyjnego jest wątpliwe” – powiedział w rozmowie z WELT Marcin Metschak, profesor prawa Uniwersytetu Warszawskiego.
Urzędnicy UE na razie biorą głęboki oddech
Krytycy reformy sądownictwa przez lata otwarcie kwestionowali legitymację sądownictwa. Nic więc dziwnego, że tworzone są aplikacje wykluczające „sobowtóry”. Tak właśnie zrobił we wtorek przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich, rzecznika praw obywatelskich polskiego rządu. Julia Prylepska, przewodnicząca sądu przywódcy partii Jarosława Kaczyńskiego, zgodnie z oczekiwaniami odrzuciła wnioski. Jednak inny sędzia, były poseł PiS Stanisław Piotrowicz, powinien był zostać zwolniony, a prezydent niespodziewanie skorzystał z okazji, by przejść na emeryturę z negocjacji.
Urzędnicy w Brukseli powinni teraz odetchnąć z ulgą. Bo werdykt Europy jest taki, że cała UE zna wagę polskiej reformy – z niepewnymi konsekwencjami. „To przede wszystkim problem Polski, a nie tylko konflikt między polskim rządem a UE. Jednak pytania o praworządność w Europie nie są rozpatrywane na szczeblu krajowym, są bardzo fundamentalne” – wyjaśnił w rozmowie z WELT. Ekspert ds. instytucji i prawa konstytucyjnego.
Sąd negocjuje coś, co zostało podjęte od dawna: czy części traktatów UE są zgodne z polską konstytucją. Kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej w 2004 roku, dołączyła do europejskiej wspólnoty prawnej i przyjęła ustawy i rozporządzenia. Zakończy się polskim werdyktem. Wtedy nikt w Europie nie może zignorować małej, złożonej restrukturyzacji sądownictwa.
Komisja Europejska i Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) znajdują się pod rosnącą presją, aby w końcu podjąć zdecydowane działania. Polska już na co dzień łamała prawo europejskie i nie przestrzegała nakazów Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS). Jest to wyjątkowe w historii prawa europejskiego.
Ciągłe odkładanie europejskiego werdyktu to tylko ostatni punkt kulminacyjny sporu między polskim rządem a UE. Warszawa od ponad pięciu lat restrukturyzuje swoje sądownictwo: w razie potrzeby usuwa się z urzędu niechcianych sędziów; Nowo powstałe pomieszczenia zajmą pracownicy PiS. Uporządkowany system w Sądzie Najwyższym znacznie ogranicza niezawisłość sędziów, co może nawet nakładać sankcje zawodowe.
Eskalacja konfliktu z UE na kolejny poziom
Do tej pory strona polska nie zastosowała się do nakazu ETS o zawieszeniu prac. Rządy prawa, zapoczątkowane przez Komisję w 2017 r., są zgodne z art. 7 konwencji UE, ale wiele doniesień i ostrzeżeń Brukseli do tej pory nie zdołało zboczyć z kursu Warszawy. Dla ekspertów takich jak Laurent Bech, renomowany prawnik konstytucjonalny z University of Middlesex w Londynie, jest to początek prawnego „polexitu” wyjścia Polski z europejskiego systemu prawnego, co podważa całą europejską społeczność prawniczą.
Polska nie chce jednak wychodzić z UE: chce być we wspólnocie, ale stopniowo opuszcza obszar common law. Zdaniem ekspertów kwestionowanie przez Polskę prawa europejskiego jako członka UE stanowi zagrożenie dla dalszego istnienia UE.
Wraz z europejskim orzeczeniem polskiego Trybunału Konstytucyjnego Polska wejdzie w kolejny etap ekspansji: rząd może zarzucić UE łamanie prawa europejskiego, powołując się na polską konstytucję.. Za pośrednictwem nielegalnie okupowanego Trybunału Konstytucyjnego dał sobie darmowy bilet, aby podważyć rządy prawa. – Ma to na celu stworzenie historii przeciwko UE. Jeśli Europejski Trybunał Sprawiedliwości potępi Polskę, rząd może odwołać się do wyroku własnego Trybunału Konstytucyjnego i stać się obrońcą suwerenności narodowej – wyjaśnia mecenas Metsak.