Czy dinozaury wyginęły w wyniku uderzenia asteroidy, czy też było to spowodowane potężną erupcją wulkanu? Model komputerowy rozstrzyga teraz spór.
Hanower – Dinozaury oraz wiele innych zwierząt i roślin wymarło 66 milionów lat temu – ale dlaczego? Powszechnym wyjaśnieniem tego jest zderzenie asteroidy, o której mówi się, że ma średnicę od dziesięciu do 15 kilometrów. Jedną z pozostałości tego krateru jest krater Chicxulub, który znajduje się na terenie dzisiejszego Meksyku. Inna teoria, mniej znana poza środowiskiem naukowym, zakłada, że masowe wymieranie, które miało miejsce 66 milionów lat temu, było spowodowane silną aktywnością wulkaniczną trwającą przez długi okres czasu.
Ale która teoria jest poprawna? Aby rozstrzygnąć spór i rozwiązać zagadkę, zespół badawczy z Dartmouth College w amerykańskim stanie New Hampshire wykorzystał model komputerowy. Celem było ustalenie, jak doszło do słynnego masowego wymierania, niemal bez interwencji człowieka.
Masowe wymieranie 66 milionów lat temu: wpływ asteroid czy erupcji wulkanów?
Obydwa scenariusze mają jedną wspólną cechę: zarówno uderzenia dużych asteroid, jak i masywne erupcje wulkanów uwalniają duże ilości dwutlenku węgla i dwutlenku siarki, które mogą zmienić skład atmosfery. Może to doprowadzić do załamania się łańcucha pokarmowego, tak jak miało to miejsce 66 milionów lat temu.
Nowy model komputerowy wykorzystany w swoich badaniach przez naukowców Alexandra Coxa i Brenhena Kellera może przetwarzać duże ilości danych geologicznych i klimatycznych bez interwencji człowieka. Naukowcy uzupełnili model danymi pochodzącymi ze skamieniałości i przeanalizowali, co doprowadziło do masowego wymierania 66 milionów lat temu.
Nowe badanie wyklucza czynnik ludzki i umożliwia wykonywanie obliczeń za pomocą modeli komputerowych
„Częścią naszej motywacji była ocena tego pytania bez z góry określonej hipotezy lub uprzedzeń” – podkreśla główny autor Cox w artykule. ogłoszenie. „Większość modeli zmierza do przodu. Przystosowaliśmy model cyklu węglowego do działania w przeciwnym kierunku, wykorzystując efekt do znalezienia przyczyny za pomocą statystyk i podając jedynie minimalne informacje wstępne, gdy działa on w kierunku określonego wyniku. „
W modelu komputerowym obliczono ponad 300 000 możliwych scenariuszy, aby uzyskać scenariusz zgodny z danymi ujawnionymi podczas wykopalisk. Wynik jest bardzo ekscytujący: sugeruje, że emisja gazów zmieniających klimat z wulkanów w regionie Dekanu w zachodnich Indiach może wystarczyć do wywołania masowego wymierania. Chociaż asteroida również miała wpływ, jasne jest, że wymieranie nastąpiłoby nawet bez niej.
Dekan, pył
Deccan Trap to region wulkaniczny w zachodnich Indiach. Masowe erupcje wulkanów utworzyły tarasową formację (tzw. pułapkę) wykonaną z bazaltu zalewowego.
Masowa erupcja wulkanu w Indiach mogła spowodować masowe wymieranie
Według modelu komputerowego wulkany w Deccan Trap wybuchły 300 000 lat przed uderzeniem asteroidy i erupcja trwała około miliona lat. Model oblicza, że w tym czasie do atmosfery wyemitowano aż 10,4 biliona ton dwutlenku węgla i 9,3 biliona ton siarki. „Od dawna wiemy, że wulkany mogą powodować masowe wymieranie, ale jest to pierwsze niezależne oszacowanie emisji ulotnych oparte na dowodach dotyczących ich wpływu na środowisko” – wyjaśnia współautor Keller.
Badacz kontynuuje: „Nasz model ocenił dane niezależnie i bez interwencji człowieka, aby określić, ile dwutlenku węgla i dwutlenku siarki byłoby potrzebne, aby spowodować zaburzenia klimatu i cyklu węglowego, które widzimy w zapisie geologicznym. Ilości te okazują się zgodne z tym, czego można by się spodziewać w przypadku emisji spowodowanych załamaniem dekanu.
Uderzenia asteroid przyczyniły się do wyginięcia dinozaurów, podobnie jak wulkany
W modelu badacze zaobserwowali gwałtowny spadek akumulacji węgla organicznego w głębinach morskich, ponieważ asteroida spowodowała wyginięcie wielu gatunków zwierząt i roślin. Tymczasem w zapisach znajdują się ślady spadku temperatury spowodowanego wyrzuceniem przez asteroidę w powietrze dużych ilości siarki. Jednak badaczom nie udało się zaobserwować w modelu nagłego wzrostu zawartości dwutlenku węgla i dwutlenku siarki, co wskazuje, że asteroida nie przyczyniła się znacząco do wyginięcia, przynajmniej nie poprzez emisję gazów.
Pierwszy autor Cox jest zadowolony z wyniku W czasopiśmie specjalistycznym Nauki opublikowany „Najbardziej zachęcające jest to, że nasze wyniki są całkiem wiarygodne pod względem fizycznym, co robi wrażenie, biorąc pod uwagę, że z technicznego punktu widzenia model mógł całkowicie wymknąć się spod kontroli bez silniejszych wcześniejszych ograniczeń” – mówi z radością. Bez względu na to, co myślimy lub myśleliśmy, model pokazuje nam, jak dotarliśmy do tego, co widzimy w zapisie geologicznym. (niezapłacony rachunek)
Satelity spalają się w atmosferze ziemskiej, pozostawiając po sobie cząstki. Jeden z badaczy ostrzega: mogą osłabić nasze pole magnetyczne.
REYKJAVIK – Ludzkość wysyła satelity w przestrzeń kosmiczną, niezależnie od tego, czy wykorzystuje się je do monitorowania pogody, komunikacji czy badań. Od 2020 roku liczba planet krążących wokół Ziemi podwoiła się. Większość z nich należy do satelitów Starlink firmy SpaceX. Obecnie odkryto, że mogą one wpływać na pole magnetyczne Ziemi i niektóre zjawiska niebieskie.
Satelity spalają się po powrocie, pozostawiając swoje cząstki w atmosferze ziemskiej
Od lat pięćdziesiątych XX wieku w przestrzeń kosmiczną wysłano ponad 15 000 satelitów. Według serwisu Zakręć teraz Obecnie na orbicie naszej planety znajduje się 9371 satelitów, z czego 8325 znajduje się na niskiej orbicie. Każdy z nich ostatecznie powróci do atmosfery ziemskiej i spali się w miarę zmniejszania się orbity. A także satelita, który waży 1,3 tony. Niektóre satelity znajdują się na orbicie już od 30 lat. Jednak zwiększony zwrot może mieć wpływ na siłę naszego pola magnetycznego w przyszłości.
Sierra Salter z Uniwersytetu Islandzkiego, autorka nowej książki LiścieL. wyjaśnia spaceweather.com: „Oczekuje się, że w nadchodzących dziesięcioleciach zostanie wystrzelonych ponad 500 000 satelitów, głównie w celu budowy głównych terminali internetowych. Każdy satelita, który wzniesie się na górę, ostatecznie spadnie i rozpadnie się w atmosferze ziemskiej. Tworzy to ogromną warstwę przewodzącą i cząstki naładowane elektrycznie.” O naszej planecie W 2024 roku planuje się także wysłanie w przestrzeń kosmiczną drewnianego satelity.
Cząstki satelitarne mogą osłabić pole magnetyczne: „To bardzo niepokojące”
Ale Ziemia również może odczuć skutki. To zasługa pasów Van Allena. Składa się z pierścienia naładowanych i energicznych cząstek elementarnych emanujących z powierzchni Ziemi. Jego masa wynosi obecnie zaledwie 0,00018 kg. Ponowne wejście i spalanie satelitów może zwiększyć jego ciężkość. „Przemysł kosmiczny wprowadza do magnetosfery ogromną ilość materiału, którego nie można porównać z normalną ilością cząstek” – powiedział Salter. „A ponieważ śmieci satelitarne są przewodnikiem, mogą zakłócać lub zmieniać pole”.
Autor obawia się, że słabe pole magnetyczne doprowadzi do silniejszych promieni kosmicznych i burz słonecznych. „To bardzo niepokojące” – mówi Salter – „ponieważ nie możemy wrzucić do magnetosfery niezliczonych ilości przewodzącego pyłu bez spodziewania się jakichkolwiek skutków. Pilnie potrzebne są wielodyscyplinarne badania nad tym zanieczyszczeniem”.
Zanieczyszczenia pochodzące ze szczątków satelitarnych mogą wyglądać jak zorza polarna
Ale mogą również prowadzić do zmian wizualnych: śmieci satelitarne mogą powodować zorzę polarną. Ale to zależy od tego, ile materiału stracą satelity. wyjaśnia Sandra Chapman, astrofizyk z Uniwersytetu w Warwick Newsweek: „Gdyby więc tę masę rzeczywiście wpompowano do pasa promieniowania, zaobserwowalibyśmy efekty w rodzaju silnej zorzy polarnej”.(NIE)
Larisa Baraban. Zdjęcie: Anja Schneider dla HZDR za pośrednictwem TUD
Larissa Baraban kieruje Katedrą Nanotechnologii Medycznej Uniwersytetu w Dreźnie
Drezno, 7 maja 2024 r. Aby w przyszłości lekarze mogli szybciej znaleźć właściwe leczenie dla każdego pacjenta chorego na raka, ukraińska fizyk, profesor Larisa Baraban, opracowuje w Dreźnie nowe nanochipy. Ich bioczujniki opierają się na nanotechnologii i mikroprzepływie. Aby przyspieszyć te badania, Larissa Baraban objęła od 1 maja 2024 roku nowo utworzone stanowisko Katedry Nanotechnologii Medycznej w Szkole Medycznej Carla Gustava Carusa w Dreźnie. Ogłoszone przez TU Dresden.
„Badania nad interakcją medycyny i wysokich technologii”
„Moją wizją jest wykorzystanie inteligentnych materiałów i bioelektroniki do udoskonalenia medycyny precyzyjnej w onkologii klinicznej” – podkreślił badacz. Nowe nano- i mikrosystemy do diagnostyki, analizy i monitorowania ułatwią lekarzom ustalenie właściwej diagnozy i leczenia konkretnego pacjenta. Obecnie chce „bardziej dostosować swoje badania nad powiązaniem medycyny i zaawansowanej technologii z potrzebami klinicznymi”:
Studiował fizykę w Kijowie, a następnie specjalizował się w biotechnologii
Larisa Baraban początkowo studiowała fizykę na Narodowym Uniwersytecie Tarasa Szewczenki w Kijowie. Po uzyskaniu doktoratu na Uniwersytecie w Konstancji prowadziła badania we Francji. W 2011 roku przeniosła się do Instytutu Badań Ciała Stałego i Materiałów Leibniza w Dreźnie (IFW) oraz TU Dresden. Od 2020 roku kieruje grupą badawczą Nano-Microsystems for Life Sciences w Helmholtz Center Dresden-Rossendorf (HZDR). Z początkiem 2023 roku w Radiofarmaceutycznym Instytucie Badań nad Rakiem utworzono odrębny zakład. Larissa Baraban specjalizuje się głównie w nanoelektronice do zindywidualizowanych immunoterapii nowotworów oraz w innowacyjnych i opłacalnych metodach wykrywania patogenów.
Autor: Uyger
źródło: Todd
Twoje wsparcie dla Oiger.de!
Bez odpowiedniego finansowania niezależne dziennikarstwo na poziomie zawodowym nie będzie w dłuższej perspektywie możliwe. Prosimy o wsparcie naszej pracy! Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu Oiger.de, wyślij swój datek z tytułem „Opłaty wolontariackie” za pośrednictwem Paypal na adres:
Ruiny zatopionego miasta stały się atrakcją turystyczną Filipin. Ale ten widok jest niepokojącą oznaką zmian klimatycznych.
PANTABANGAN – Filipińska osada Pantabangan, ukryta przez dziesięciolecia pod wodą, jest teraz znowu widoczna, przyciągając zarówno turystów, jak i mieszkańców. Jednak przyczyna tej nieoczekiwanej atrakcji jest tragiczna: obszar ten cierpi z powodu suszy i niedoborów wody.
Susza odsłoniła zapadniętą osadę: poziom wody obniżył się o 50 metrów
Jak podaje filipińska gazeta Czasy Manili W latach 70. XX wieku w prowincji Nueva Ecija zbudowano tamę, która zatopiła 300-letnią osadę. Niektóre części zatopionej osady, zwłaszcza części kościoła i domu kultury, były widoczne od kilku tygodni. Filipiny od marca ubiegłego roku borykają się z falą upałów, którą naukowcy przypisują także zjawisku klimatycznemu El Niño, które bardzo niepokoi ekspertów. W ostatnim tygodniu kwietnia średnia temperatura w całym kraju wyniosła 37 stopni Celsjusza.
Marlon Paladin, główny inżynier w Narodowej Agencji Nawadniania, powiedział, że od miesięcy nie padało niewiele deszczu. Ruiny zatopionego miasta widziano sześć razy od czasu jego zanurzenia, ale „z mojego doświadczenia wynika, że jest to najdłużej widziany obiekt” – powiedział Paladin AFP. Według Państwowej Służby Meteorologicznej naturalny poziom wody w zbiorniku wynosi około 221 metrów i obecnie obniżył się o około 50 metrów.
Według badania dotyczącego niedoborów wody takie zdarzenia mogą w przyszłości stać się częstsze, ponieważ połowa jezior na świecie traci wodę. Jest to zauważalne również w Europie, gdzie jezioro alpejskie całkowicie wysycha.
Byli mieszkańcy odwiedzają zatopioną osadę: „To przerosło moje serce”
Zwiedzający mogą oglądać ruiny osady z platformy widokowej na tamie. Znajduje się na środku jeziora i obecnie można do niego dotrzeć łodzią. Rejs statkiem kosztuje 300 peso filipińskich (około pięciu euro). Ale nie tylko turyści odwiedzają to podatne na suszę miasto.
Aby zbudować tamę, trzeba było ewakuować setki mieszkańców osady i przenieść je na wyżej położone tereny. Wielu z nich wraca teraz do swojej dawnej ojczyzny. Jedną z nich jest 68-letnia Melanie Dela Cruz, która jako nastolatka musiała opuścić dom. „Wzruszyłam się, bo przypomniałam sobie moje dawne życie” – powiedziała AFP. „Serce mi zamarło, bo tam studiowałem i tam się nawet urodziłem”.
W Europie zawsze zdarzają się niesamowite podwodne odkrycia. Zeszłego lata na Morzu Śródziemnym odkryto drogę liczącą 7000 lat, co było naprawdę ekscytującym odkryciem.