Pani Unscathed, rozstanie powinno było być poprzedzone nieporozumieniem między panią a nowym reżyserem teatralnym Danielem Morgenrothem. Czy to prawda?
I.
Od 2013 roku prowadzę Zittauer Schauspiel. Myślałeś, że zostaniesz w Zittauer przez osiem lat?
Nie liczyłem lat, moim celem było marzenie marzeń i osiąganie celów.
Czy nadal są cele, których nie osiągnąłeś osiem lat temu?
Jest wiele rzeczy, które chciałbym osiągnąć. Polscy sąsiedzi z pogranicza muszą jechać półtorej godziny, żeby dojechać do najbliższego teatru. Droga do Zittau jest znacznie krótsza. Wielkim marzeniem było zintensyfikowanie działalności transgranicznej i stanie się sceną dla publiczności z trzech krajów. Dzięki współpracy z naszymi czeskimi i polskimi partnerami to marzenie w pewnym stopniu się spełniło. Na przykład chcieliśmy pokazać bajkę świąteczną w dwóch językach i pokazać ją przez tydzień po polsku. Teraz robimy ten krok w rozdziale Oliviera Garofalo „To było to, czego nie było”. Spektakl porusza temat przemocy domowej wobec dzieci, problemu zaostrzonego przez pandemię i jednocześnie na nim skoncentrowanego. Utwór po raz pierwszy pokazano w Polsce w maju, po premierze w Zittau w lutym 2020 roku. Tymczasem w Bogatni odbył się kolejny występ pedagogów. W polskich szkołach zostanie wprowadzony od września.
Dlaczego to nie zadziałało wcześniej z bajką bożonarodzeniową?
Pokazy bajek zawsze były dobrze obecne. Kilka koncertów po polsku oznaczało, że będziemy grać mniej koncertów po niemiecku. Nie chcieliśmy tego. Poświęcenie większej ilości czasu na bajkę kosztowałoby nas inną produkcję. To też nie było rozwiązanie.
Poza „to nie to”, prawdopodobnie żaden inny kawałek twojego czasu nie zostanie zabrany. Niektóre utwory zostały wykonane tylko raz. Jak widzisz tę decyzję?
Teatr, który zawsze łazi z głodu, nie działa na śmietniku. Utwory zostały ukończone i wprowadzone na premierę stosunkowo niewielkim wysiłkiem. Nie wolno nam zapominać, że źródła utrzymania zależą również od produkcji. Nie muszę rozumieć tej Zittau tabula rasa.
Wraz ze zmianą dyrekcji sceny nie ma zmian w obsadzie. Wcześniej tak nie było. dlaczego teraz?
W firmie obowiązuje umowa, że podczas pracy na krótki czas nie można przedłużać żadnych umów.
Wskazał. Czerwony: Krótkoterminowa umowa o pracę wygasa pod koniec lipca.
Jak podsumowuje Pan osiem lat bycia reżyserem teatralnym w Zittau?
Po pierwszym roku mieliśmy rosnącą liczbę widzów, osiągnęliśmy rekordową frekwencję w Waldbühne i byliśmy w stanie podwoić dochody w porównaniu do wydatków, a obłożenie było imponujące. Z artystycznego punktu widzenia: W Niemczech wystawiliśmy wiele prawykonań i premier światowych. Zewnętrzne postrzeganie teatru Zittau jest surowe i nowoczesne.
Odtworzono zbyt wiele niedawnych utworów, nieznanych niektórym widzom. Czy publiczność Zittau nie jest tak otwarta, jak często się to mówi?
Jeśli zależy to od liczby zwiedzających, publiczność jest otwarta. Oczywiście część publiczności woli oglądać komedie czy bajki. Inni chcą doświadczyć teatru intelektualnego. Myślę, że każdy miał coś dla siebie. Są też kawałki, które nie były zbyt dobre do uchwycenia. Tak więc „palący/niepalący” nie mieli poczucia humoru, jakie mieli widzowie teatru Zittau. Ale nie żałuję, że wybrałem jeden do cięcia.
Kilka udanych filmów, takich jak „Honig im Kopf” czy „Bardzo najlepsi przyjaciele”, zostało ostatnio pokazanych na scenie w niemieckich teatrach. Dlaczego nie w Zittau?
Świadomie nie chcieliśmy wskakiwać na drogę do sukcesu. Nie możesz ciągle czegoś kopiować. Zależało mi na tym, żeby odnieść sukces, ale wciąż wyjątkowy. Do teatru przywieźliśmy też filmy. Najlepszym przykładem jest Jungle Theatre oparty na filmach Bud Spencer i Terence Hill.
Jak udało ci się zamienić te kultowe filmy w sztuki?
Zabrakło nam regionalnych legend bohaterów. „Zorro” czy „Robin Hood” to wspaniałe przygody, ale wszystkie zostały rozegrane w Jonsdorfie. Chcieliśmy dalej rozpieszczać publiczność czymś nowym i zaskakującym. Teatr potrzebuje publiczności w Waldbühne. Myśleliśmy na przykład o zrobieniu „Piotrusia Pana” lub „W 80 dni dookoła świata”, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na Buda Spencera i Terence’a Hilla. Uzyskanie praw nie było łatwe. Negocjowaliśmy tam iz powrotem z spadkobierczynią firmy produkcyjnej i ostatecznie spotkaliśmy się w środku.
Który utwór wspominasz najbardziej czule?
Jednym z moich ulubionych był Alois Nebel. Ten kawałek miał tak dużo skupionej energii i emocji, że był dla mnie zaskoczeniem. Wspaniale jest być zaskoczonym. Historia, która najbardziej mnie poruszyła, to „Am Boden”. Rzadko mam taką łatkę pod skórą.
Czy są jakieś elementy, które chciałbyś osiągnąć, ale z jakiegoś powodu nie zostały pokazane?
Tak, jest komplet kawałków. Niektórzy zostali w basenie. Jest wiele powodów. Nie jest mi smutno, że zrobiliśmy dla niego inne sztuki.
Czego życzysz sobie w przyszłości Teatru Zitau?
Chciałbym zobaczyć wiele świetnych projektów dla personelu, wiele wspaniałych ról i bezpieczeństwa dla aktorów oraz wspaniałe doświadczenia teatralne w przyszłości dla publiczności.