Uwaga słabnie, nowy prezydent szuka ciszy i spokoju, a ostatecznie wydaje się bardzo rozdrobniony, co pozostało z okrutnych zarzutów wobec Grenka. Mówiono o praniu pieniędzy, braku płynności i nepotyzmie, kiedy brytyjscy spekulanci otwarcie zaatakowali grupę Baden-Baden jesienią ubiegłego roku. Cena akcji spadła, Baffin odpowiedział i sprawdził bilanse Grenke. Firma faktycznie musiała to naprawić do tej pory. Potrzeba zmian, o której mowa w raporcie końcowym z lipca, ma ogólnie dość kosmetyczny efekt – przynajmniej w porównaniu z zarzutem, że Grenke sztucznie zawyża swój bilans i celowo oszukuje inwestorów.
W środę po raz pierwszy Michael Brooker, były dyrektor Bayern-LP, podał numery wypożyczalni. Skorzystaj z okazji, aby zostać mistrzem. Ponieważ pytanie, czy giełda może zaufać firmie, jest ważniejsze niż jakiekolwiek miejsca po przecinku. Brooker ogłosił, że chce wzmocnić operacje kontrolne grupy. Jednym z jego najważniejszych zadań jest „zapewnienie funkcji i kontroli procesów” oraz „wszczepienie ich w kulturę korporacyjną całej Grupy Grenke”.
Grenke zawsze mierzy sukces biznesowy nowego biznesu, czyli nowo zawartymi umowami najmu. Mieszkańcy Baden-Baden wyspecjalizowali się w małych i średnich przedsiębiorstwach, finansując dla nich drukarki, komputery i systemy telefoniczne. Nowy biznes ostatnio znacznie spadł – również za sprawą Corony. Spadek spowolnił w drugim kwartale. W pierwszej połowie roku zysk netto za kwartał wyniósł minus 1,1 mld euro. Przez cały rok zespół Brooker chce uzyskać od 1,7 do 2 miliardów euro. Brücker przejął kierownictwo Grenke 1 sierpnia, po tym, jak długoletni szef Antje Leminsky zrezygnował w sporze z założycielem firmy i głównym udziałowcem Wolfgangiem Grenke.
Niepokoje wywołał 60-stronicowy raport
Jeśli chodzi o standardy Grenke, w ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele się działo. Niepokoje wywołał 60-stronicowy raport brytyjskiego spekulanta Frasera Beringa: wynalezienie gotówki, pranie brudnych pieniędzy, nepotyzm i tandetne sztuczki księgowe. Zadaniem short-sellerów jest demaskowanie nieprawidłowości w spółkach i postawienie na spadek kursu akcji przed emisją. Perring zyskał sławę jako przeciwnik Wirecard po publicznym ataku na niewypłacalnego obecnie dostawcę usług płatniczych w 2016 roku.
Dlatego jego podejrzenia wobec Grenke nabrały pewnej siły. Pod presją skandalu Wirecard, Bafin natychmiast rozpoczął prywatną kontrolę Grenke, patriarchy Wolfganga Grenke, zawieszającego swój mandat w radzie nadzorczej (i ostatecznie zrzekając się go całkowicie). Wkrótce stało się jasne: została już oszukana. Przez lata Grenke tworzył filie za granicą w systemie franczyzowym, później nabywając te firmy i rozliczając je w pełni dopiero po włączeniu ich do grupy.
To był błąd, stwierdził Bafin w „ogłoszeniu o ocenie błędu” z lipca. Grenke powinien był uwzględnić w swoich skonsolidowanych sprawozdaniach finansowych szereg spółek zależnych – w sumie 20 – znacznie wcześniej. Grenke poinformował również, że należności z tytułu czynszu i wartości firmy dla spółek zależnych Grenke w Portugalii i Polsce były w niektórych przypadkach zbyt wysokie. Dyrektor finansowy Sebastian Hirsch powiedział w zeszłym tygodniu, że decyzja Baffina nie zawierała żadnych niespodzianek. Jest to raczej „kolejny ważny krok w kierunku normalności”. Zobaczmy, ile to zajmie kroków.