ZPrzez wiele lat między Polską a Izraelem trwała epoka lodowcowa. Kiedy w zeszłym roku polski ambasador wyjechał na wakacje, Jerozolima odradzała mu powrót i wycofała własnego ambasadora z Warszawy. Polska wcześniej uchwaliła kontrowersyjne prawo, które utrudniło zwrot mienia skonfiskowanego po II wojnie światowej – i uderzyło w potomków ocalałych z Holokaustu.
Teraz oba kraje chcą poprawić swoje stosunki: ogłosiły w tym tygodniu, że ambasadorzy powrócą na swoje stanowiska. Ale na drodze normalnego związku wciąż jest wiele przeszkód. Świadczą o tym przede wszystkim wyjazdy klas izraelskich szkół do Polski.
Do początku pandemii koronawirusa około 40 000 młodych Izraelczyków każdego lata odwiedzało miejsca pamięci Holokaustu w Polsce, w tym byłe niemieckie obozy śmierci, takie jak Auschwitz-Birkenau. Wizyta jest istotną częścią izraelskiego programu nauczania. Wyjazdy powinny zostać wznowione w tym roku. Ale ostatnio Izrael to odrzucił. Powód: Kontrowersje wokół projektu wypraw.
Minister spraw zagranicznych Izraela i nowy premier Jair Lapid wyjaśnił, że Polacy chcieli przepisać program nauczania. „Nie pozwolimy na to.” Jego dziadek został zabity przez Niemców pod Mauthausen, a prababka zginęła w komorach gazowych Auschwitz walczących z Warszawą. Jednak wycieczki szkolne od dawna są kontrowersyjną kwestią.
Oskarżenia o fałszowanie historii
Izrael oskarża Polskę o fałszowanie historii w celu tłumienia własnego antysemityzmu. Polska z kolei krytykuje Izrael za to, że nie dostrzega rozmiarów swoich cierpień podczas II wojny światowej oraz wysiłków poszczególnych Polaków i polskich organizacji na rzecz ratowania Żydów.
W 2018 roku Sejm RP uchwalił nowelizację ustawy kryminalizującą oświadczenia o udziale Polaków w niemieckim ludobójstwie Żydów lub posługiwaniu się określeniem „polski obóz zagłady”.
Uważano, że różnice zostały rozwiązane do 2020 r., głównie dlatego, że strona izraelska była skłonna uwzględnić w swojej trasie oprócz historii Holokaustu więcej historii polsko-żydowskiej i polsko-izraelskiej. Ale teraz cała sprawa wróciła do porządku dziennego, ponieważ polski rząd chce zakazać izraelskim siłom bezpieczeństwa, które zwykle towarzyszą wycieczkom szkolnym, noszenia broni.
„Te siły bezpieczeństwa chronią studentów w Polsce przed ich sąsiedztwem. Daje to uczniom wrażenie, że Polacy są zasadniczo wrogo nastawieni” – powiedział w rozmowie z WELT AM SONNTAG wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
Odrzuca zarzuty wpływania na treść: „Oczywiście chcemy, aby stosunki polsko-izraelskie i polsko-żydowskie odgrywały rolę w przebiegu wycieczek szkolnych. Ale pod żadnym pozorem nie chcemy wpływać na izraelski program nauczania, a już na pewno nie chcemy przerabiać historii.
Gazeta podała jednak, że Polska chętnie włączy się w program wycieczek szkolnych izraelskiego MSZ. Embargo na broń to tylko pretekst, by powiedzieć więcej. Powszechne jest, że uzbrojone siły bezpieczeństwa towarzyszą klasom szkolnym w Izraelu, nawet podczas podróży po kraju. Spór szkolny nie zostanie wkrótce rozwiązany.
Polski minister edukacji powiedział niedawno, że młodzież izraelska ma zły pogląd na historię. Wielu z nich uważa, że niemieckie obozy zagłady są właściwie polskie, bo znajdują się w Polsce dzisiaj. – To kłamstwo – powiedział ultrakonserwatywny Przemysław Czarnek. Prowadził więc kampanię, aby tylko polscy przewodnicy mogli oprowadzać zwiedzających przez Auschwitz.