Commerzbank: Wyobraźnia jest gwarantowana
Bank notowany na MDax znów jest rentowny i powinien w przyszłości znacznie skorzystać na wyższych stopach procentowych. Jak to może uratować bank przed trwałą restrukturyzacją?
Pierwszy rok dla prezesa Commerzbanku, Manfreda Knofa, nie przebiegał całkiem gładko: odkąd polska spółka zależna mBanku udzieliła kilku kredytów we frankach szwajcarskich, które są teraz zagrożone niewypłacalnością, grupa finansowa została zmuszona do zwiększenia tam rezerwy na ryzyko o 600 mln euro . Ponieważ Knof przestał przekazywać zarządzanie portfelem brytyjskiemu rywalowi HSBC, firma została zmuszona do odpisania około 200 milionów euro. Najważniejsze jest to, że wydatki jednorazowe, w tym koszty odnowienia, wyniosły prawie 2 miliardy euro.
Zaskakujące jest zatem to, że najemcy najwyższego wieżowca we Frankfurcie znacznie przewyższyli oczekiwania rynku z zyskiem w wysokości 430 mln euro w 2021 roku. Rok wcześniej Commerzbank ogłosił stratę w wysokości 2,9 mld euro. Zyski w wysokości 8,5 miliarda euro były lepsze niż oczekiwała sama CFO Bettina Orlop: „Spodziewaliśmy się już niższych zysków, więc oczywiście cieszymy się z 3-procentowego wzrostu” – powiedziała na konferencji prasowej bilansowej w czwartek. Nawet wskaźnik koszty/dochody, który porównuje koszty do dochodów, jest w porządku i wynosi 79%.
Połączenie prywatnego biznesu i otoczenia rynkowego jest odpowiedzialne za dobry wynik: w miarę jak gospodarka ponownie się ożywia, Coba była w stanie zmniejszyć oszczędności związane z ryzykiem o prawie 70 procent do 570 milionów euro. Dodatkowo żółty bank skorzystał ze wsparcia Europejskiego Banku Centralnego, dzięki któremu bank centralny chciał zapewnić płynność w pandemii Corony. Spółka zależna Commerzventures, która jest odpowiedzialna za inwestycje venture capital, opłaciła się. Na przykład dzięki udanej sprzedaży udziałów w amerykańskim Fintech Marqeta, który rozwija wirtualne karty kredytowe, dywizja była w stanie przekazać macierzystej 220 mln euro. Branża papierów wartościowych również ma się dobrze, a prowizje wzrosły o prawie 10% w porównaniu do 2020 r., do 3,6 mld euro.
dwa wyzwania do pokonania
Tak więc po pierwszym roku na stanowisku dyrektora generalnego Knauf może czuć się dobrze. „W pierwszym roku transformacji zrealizowaliśmy to, co obiecaliśmy”, mówi Knauf. Cóż, to może być pierwszy rok transformacji pod rządami Knofa. Jednak Commerzbank jest w trakcie reorganizacji, odkąd został uratowany pożyczkami awaryjnymi, a rząd federalny stał się udziałowcem na początku 2009 roku. Od tego czasu Martin Blessing i Martin Zilk, Salva Knof, wielokrotnie obiecywali inwestorom, że restrukturyzacja wkrótce się skończy.
Knof może być pierwszym, który nie zawiedzie inwestorów tą obietnicą, choć ostrzegł: „Jesteśmy w drodze, ale na pewno pozostaną wyzwania”. Jednym z nich jest to, że do 2024 r. zwrot z kapitału wyniesie siedem procent, aby osiągnąć równowagę po opodatkowaniu. Pod koniec 2022 roku będzie to maleńki procent.
Drugi to spadek wyniku odsetkowego netto. Chociaż Commerzbank nałożył karne odsetki od 18 mld euro oszczędności w zeszłym roku – w 2020 r. dotyczyło to tylko 7 mld euro – dochód odsetkowy netto spadł o 2,5% do 4,8 mld euro. Jednak to, jak dobrze idzie w Commerzbanku, zależy w dużej mierze od zakresu stóp procentowych. Ponieważ stopy procentowe były niskie od czasu kryzysu finansowego i ratowania kraju w 2009 roku, Commerzbank od tego czasu jest w trybie restrukturyzacji.
Jednak era ujemnych stóp procentowych dobiega końca. I to jest dokładnie to, co Knof gra w rozdania. Jeśli EBC podniesie stopę zgodnie z oczekiwaniami, według dyrektora finansowego Orlopa, oznaczałoby to dodatkowy zysk w wysokości ponad 1 miliarda euro w 2024 roku.
Ale Knauf woli nie polegać na tym. Commerzbank obliczył zysk netto na ponad 1 miliard euro prognozowany na ten rok i zysk operacyjny na ponad 2,7 miliarda euro do 2024 roku, nie zakładając wyższych stóp procentowych. Dlatego w przyszłości może nadal być pozytywnie zaskakiwany jego wynikami.
Następnie, mówi Knauf, znowu kolej na dotkniętych akcjonariuszy: 30 procent wyniku jest rozdzielane po odliczeniu spłat obligacji. Cena akcji pokazuje zaufanie inwestorów do oświadczenia Knauf: wzrosła do najwyższego poziomu od listopada 2018 r.
„Fanatyk niezależnej kawy. Namiętny ekspert od twittera. Adwokat. Introwertyk. Odkrywca. Irytująco skromny twórca. Miłośnik internetu”.
Polska jest jednym z wiodących producentów profili aluminiowych w Europie. Przemysł odgrywa ważną rolę w polskiej gospodarce, tworząc miejsca pracy i przyczyniając się do rozwoju wielu sektorów. W artykule przyjrzymy się bliżej produkcji profili aluminiowych w Polsce oraz omówimy jej historię, stan obecny i perspektywy na przyszłość.
Produkcja z Profile aluminiowe Polska ma długą historię sięgającą lat 60. XX wieku. Powstały wówczas na Górnym Śląsku pierwsze huty aluminium, a wraz z rozwojem gospodarki socjalistycznej przemysł przeżywał dynamiczny rozwój. Po przemianach politycznych w 1989 roku wiele państwowych hut zostało sprywatyzowanych, a na rynek weszły nowe prywatne firmy.
Obecnie w Polsce działa kilkudziesięciu producentów profili aluminiowych. Głównymi ośrodkami produkcji profili aluminiowych w Polsce są:
Polska jest obecnie jednym z największych producentów profili aluminiowych w Europie. W 2023 roku produkcja osiągnęła poziom około 1,2 mln ton, co stanowiło około 5% produkcji światowej. Profile aluminiowe eksportujemy z Polski na cały świat, a głównymi odbiorcami są Niemcy, Francja, Włochy i Wielka Brytania.
Polska branża produkcji profili aluminiowych jest nowoczesna i dynamicznie rozwijająca się. Firmy inwestują w nowe technologie i maszyny, dzięki czemu mogą zwiększać swoją efektywność i produktywność. Ważną rolę odgrywa także jakość produktu, która przekłada się na jego konkurencyjność na rynku światowym.
Sukces produkcji polskich profili aluminiowych zależy od kilku filarów. Po pierwsze, polskie firmy korzystają z wysokiej jakości surowców, czyli wytapiania aluminium. Po drugie, stosowane są nowoczesne technologie produkcji, które zapewniają wysoką wydajność i precyzję. Po trzecie, polskie firmy oferują konkurencyjne ceny, co czyni ich produkty atrakcyjnymi dla klientów na całym świecie.
Istotnym czynnikiem jest także położenie geograficzne Polski. Bliskość rynków Europy Zachodniej oraz dostęp do portów morskich ułatwia eksport produktów.
Produkcja profili aluminiowych odgrywa ważną rolę w polskiej gospodarce. Przemysł tworzy tysiące miejsc pracy i przyczynia się do rozwoju wielu sektorów takich jak: b. Przemysł budowlany, przemysł samochodowy, przemysł meblarski i przemysł transportowy.
Ponadto produkcja profili aluminiowych jest ważnym źródłem dochodów państwa. W 2023 roku wartość eksportu profili aluminiowych z Polski wyniosła około 5 miliardów złotych.
Pomimo dynamicznego rozwoju, produkcja profili aluminiowych w Polsce stoi przed wieloma wyzwaniami. Jednym z tych wyzwań jest rosnąca konkurencja ze strony innych krajów, takich jak Chiny i Indie. Kolejnym wyzwaniem są wysokie ceny energii, które są ważnym czynnikiem kosztowym w produkcji aluminium.
Pomimo tych wyzwań perspektywy dla tej branży są optymistyczne. Oczekuje się, że w nadchodzących latach światowy rynek profili aluminiowych będzie się rozwijał, co będzie stanowić impuls do rozwoju branży. Wzrostu spodziewają się zwłaszcza producenci profili aluminiowych stosowanych w budownictwie i przemyśle motoryzacyjnym.
Kolejnym czynnikiem przyczyniającym się do rozwoju branży jest wzrost świadomości ekologicznej. Aluminium jest materiałem w całości nadającym się do recyklingu, co czyni go atrakcyjnym materiałem dla producentów i konsumentów.
Polska ma potencjał, aby stać się jednym z czołowych producentów profili aluminiowych na świecie. Aby to osiągnąć, konieczne jest ciągłe inwestowanie w nowoczesne technologie, podnoszenie kwalifikacji pracowników i poszukiwanie nowych rynków zbytu.
Produkcja profili aluminiowych w Polsce to silna i dynamicznie rozwijająca się branża, która odgrywa ważną rolę w polskiej gospodarce. Przyszłość branży rysuje się obiecująco, a Polska ma szansę utrzymać pozycję jednego z czołowych producentów profili aluminiowych w Europie.
/Treść partnera/
„Fanatyk niezależnej kawy. Namiętny ekspert od twittera. Adwokat. Introwertyk. Odkrywca. Irytująco skromny twórca. Miłośnik internetu”.
Według badania przeprowadzonego przez firmę doradczą EY inwestycje zagraniczne w Europie spadły: o 11% mniej niż przed pandemią korony. Niemcy utrzymały swoją pozycję w rankingach, jednak różnica w stosunku do prowadzącej Francji ponownie wzrosła.
IJak wynika z badania, w zeszłym roku międzynarodowi inwestorzy ponownie ograniczyli swoje zaangażowanie w Niemczech. W 2023 roku zagraniczne firmy ogłosiły 733 projekty inwestycyjne w tym kraju – o dwanaście procent mniej niż rok wcześniej. To najniższy poziom od 2013 roku i szósty z rzędu spadek, wynika z analizy firmy audytorsko-doradczej EY.
W europejskim porównaniu Niemcy pozostają na trzecim miejscu – ale różnica w stosunku do Primus France ponownie się zwiększyła. EY odnotowało tam o pięć procent mniej projektów, ale wciąż było ich 1194, a za nią plasowała się Wielka Brytania, kraj spoza UE, z 985 (plus sześć procent). Największą liczbę inwestycji zagranicznych w Niemczech EY odnotował w 2017 r. – 1124 projekty. Przed pandemią korony w 2019 r. było ich 971. EY prowadzi badanie od 2006 r. Nie podano informacji o wielkości inwestycji.
Prezes zarządu EY, Henrik Ahlers, uważa ten spadek za niepokojący: „To sygnał ostrzegawczy” – zacytowano go w oświadczeniu: „Niemcy pozostają w tyle, podczas gdy inne kraje europejskie rozwijają się bardziej dynamicznie. Od 2017 r. Liczba projektów inwestycyjnych w Niemczech spadła o 35%, w Wielkiej Brytanii spadek sięgnął w tym okresie 18%. Z drugiej strony Francja osiągnęła wzrost na poziomie 20 proc. „Francja jest największym zwycięzcą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Unia Europejska. Z drugiej strony Niemcy straciły więcej inwestycji niż Wielka Brytania.
Ahlers wskazuje kilka przyczyn słabych wyników Niemiec, w tym wysokie obciążenia podatkowe kraju, wysokie koszty pracy, drogą energię i biurokrację. „Skutek: spadają inwestycje, nastroje wśród konsumentów i przedsiębiorstw są fatalne, a gospodarka rozwija się słabiej niż w jakimkolwiek innym uprzemysłowionym kraju”.
Rozwój również osłabł w całej Europie, ale nie w takim stopniu jak w Niemczech. W 2023 roku liczba ogłaszanych projektów spadła o cztery proc., do łącznie 5694 projektów, przy czym największą dynamikę wykazały Turcja (plus 17 proc.) i Szwajcaria (plus 53 proc.). Jednak w całej Europie nadal brakuje poziomu sprzed pandemii. Liczba projektów była o 11 proc. niższa niż w 2019 r.
„Europa rozpaczliwie potrzebuje inwestycji zagranicznych, a to badanie powinno pobudzić cały kontynent” – stwierdziła Julie-Lynne Tiegland, ekspert EY. Wzmocniłoby to europejską gospodarkę poprzez stworzenie możliwości zatrudnienia, zachęcanie do innowacji i promowanie eksportu. „Należy teraz podjąć pilne działania, aby zapewnić Europie utrzymanie konkurencyjności w obliczu coraz bardziej zaciekłej konkurencji ze strony Stanów Zjednoczonych i Chin” – stwierdził Tiegland.
W zeszłym roku amerykańskie firmy nadal były najważniejszymi inwestorami w Europie i Niemczech – ale liczba projektów spadła o 15 proc., a w tym kraju aż o 22 proc. Ahlers obwinia warte miliardy dolarów programy wsparcia, takie jak ustawa o redukcji inflacji (IRA). „Amerykańska polityka lokalizacyjna ma wpływ” – powiedział. „Wygląda na to, że amerykańskie firmy inwestują więcej u siebie, a mniej w Europie”.
Amerykańscy inwestorzy w żadnym wypadku nie wykluczyli Niemiec jako lokalizacji dla biznesu, ale ich zaufanie zostało zachwiane. Ahlers powiedział, że przywrócenie tego stanu rzeczy powinno być najwyższym priorytetem dla polityki i biznesu w Niemczech. Ale nie może tu chodzić o wyścig po wsparcie. Należy raczej poprawić ogólne warunki. Ahlers był jednak sceptyczny, czy uda się to szybko osiągnąć: „Problemy w Niemczech są głębokie i mają charakter strukturalny, więc odwrócenie trendu nie będzie możliwe z dnia na dzień”. Niezbędna jest rzeczywista reforma podatkowa i ograniczone regulacje.
„Fanatyk niezależnej kawy. Namiętny ekspert od twittera. Adwokat. Introwertyk. Odkrywca. Irytująco skromny twórca. Miłośnik internetu”.
Naciska
Odtąd przy zakupie samochodu klienci muszą być szczegółowo informowani o zużyciu paliwa, emisji i potencjalnych kosztach. Ma to na celu ochronę klimatu i Twojego portfela.
Kassel – Nowe samochody często potrzebują więcej paliwa niż podaje producent. Jeden Badanie przeprowadzone przez Międzynarodową Radę ds. Czystego Transportu ICCT pokazuje, że różnica wzrosła: podczas gdy samochody zużywały około 8 procent więcej paliwa w 2018 r., w 2022 r. faktycznie wzrosło o 14 procent. Aby chronić konsumentów przed pułapkami kosztowymi przy zakupie samochodu, wprowadzony zostanie nowy wymóg dotyczący etykietowania pojazdów Obowiązuje od 1 maja 2024 r. Dotyczy to obecnie wszystkich dealerów i producentów.
Od lutego 2024 r. wszystkie nowo wydawane plakaty i zawiadomienia w salonach samochodowych oraz wszystkie nowo zaprojektowane reklamy muszą być zgodne z nowymi przepisami. Najpóźniej od maja dealerzy i producenci będą musieli podawać dokładne informacje na temat zużycia paliwa i emisji w ramach wymogów dotyczących etykietowania samochodów. wysoki Komunikat Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Ochrony Klimatu (BMWK) Celem jest znaczące udoskonalenie informacji konsumenckiej i uzupełnienie jej o inne ważne informacje.
Procedura testowa WLTP oznacza „Światową zharmonizowaną procedurę badania pojazdów lekkich” i jest znormalizowaną procedurą pomiaru zużycia paliwa i emisji spalin przez pojazdy. Został opracowany w celu osiągnięcia bardziej realistycznych wyników w porównaniu z poprzednim nowym europejskim cyklem jazdy (NEDC).
W przeciwieństwie do nowego europejskiego cyklu jazdy (NEDC), metoda WLTP uwzględnia różne sytuacje i warunki na drodze, w tym wyższe prędkości, większe przyspieszenie i większe zróżnicowanie profili torów. Oznacza to, że wyniki testu powinny być bliższe rzeczywistym, codziennym warunkom jazdy.
źródło: Adak
„Lepsze oznakowanie nowych samochodów zapewnia większą przejrzystość przy zakupie samochodu” – stwierdził federalny minister gospodarki. Roberta Habeka (Sojusz 90/Zieloni). „W przyszłości bezwzględne wartości zużycia i emisji powinny być określane w oparciu o bardziej realistyczną metodę pomiaru testowego WLTP”. Nowa etykieta samochodu zawiera także informacje o kosztach energii i kosztach emisji CO2. Dzięki temu można podjąć decyzję o zakupie obu rozwiązań klimat A także oszczędzanie portfela.
Konkretnie wymóg dotyczący etykietowania samochodów oznacza wspieranie konsumentów przy zakupie samochodu lokalnie i przez Internet. Naklejkę należy przykleić bezpośrednio do pojazdu wystawionego w salonie samochodowym lub podać jej zawartość przy zakupie online. Według BMWK oznaczone kolorami kategorie CO2 na pierwszy rzut oka pokazują, ile emisji emituje dany samochód w porównaniu z innymi modelami. Masa samochodu nie ma znaczenia.
Samochody elektryczne i hybrydowe otrzymują dodatkowe informacje o zużyciu energii i zasięgu. Hybrydy typu plug-in mają dwa silniki, zatem istnieją dwie klasy emisji CO2: jedna do pracy hybrydowej i druga do pracy z silnikiem spalinowym. Ponadto konsumenci powinni być informowani o przewidywanych kosztach emisji CO2 w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Daje to nabywcom samochodów możliwość wyboru samochodów bardziej przyjaznych dla środowiska i opłacalnych. (Wszyscy)
„Fanatyk niezależnej kawy. Namiętny ekspert od twittera. Adwokat. Introwertyk. Odkrywca. Irytująco skromny twórca. Miłośnik internetu”.
Te oferty Apple nadal istnieją
Najlepsze strategie i wskazówki dotyczące zakładów na NBA
Kup PS5: Expert bez nowych konsol – kiedy nadejdą dostawy?
Windows 11 dla programistów: aplikacje na Androida, zestaw gier i pakiet Windows SDK
Huobi Global rozpoczął kampanię zerowej opłaty dla użytkowników kart bankowych w Europejskim Obszarze Gospodarczym i Wielkiej Brytanii
Dieter Bohlen ogłosił nową pracę w telewizji – to zaskakujące
„Helene Fischer Show”: Nagłe zakończenie bożonarodzeniowego show – ostre słowa ZDF
Ubóstwo CO2 może ujawnić łatwość życia – Wissenschaft.de