Powrót do praworządności to cel nowego polskiego rządu. Prawnik konstytucyjny Ewa Łętowska wyjaśnia, dlaczego sprawa jest skomplikowana.
Posiedzenie parlamentu: Ze swojego pierwszego rzędu lider PiS Kaczyński celuje w premiera Donalda Tuska Fot. Damian Borzykowski/Imago
WOKHENTAZ: Pani Łętowska, Prezydent Polski Andrzej Duda wyraził niedawno swoją złość z powodu „terroryzmu wymierzonego w praworządność”. Czy czujesz się otoczony przez „terrorystów zajmujących się praworządnością”?
Ewa Litoska: Prawdę mówiąc, oświadczenie naszego prezydenta wywołuje zamieszanie na całym świecie. Ale oczywiście nie ma terroryzmu wynikającego z rządów prawa. Prezydenta Dudę niepokoiło aresztowanie w Pałacu Prezydenckim jego byłych kolegów z PiS. Musiał winić za to siebie. Gdyby obaj politycy, skazani na dwa lata więzienia pod zarzutem fałszowania dokumentów i nadużycia władzy, nie zostali aresztowani, policja nie byłaby w stanie zatrzymać przestępców w pałacu prezydenckim. To, że przestępców prowadzono w kajdankach, było normalną pracą policji.
Wielu polskich intelektualistów uważa jednak, że metody stosowane przez nowy centrolewicowy rząd przypominają PiS. Czy nowa koalicja rzeczywiście zrobi to, co robiła wcześniej PiS?
Nie, różnice są wyraźne. Prawo i Sprawiedliwość rozmontowało demokrację w celu zagarnięcia i plądrowania państwa polskiego. Partia Platforma Obywatelska i jej koalicjanci postępują dokładnie odwrotnie. Dążą do odbudowania demokracji i praworządności, aby odzyskać zaufanie obywateli, którzy je utracili w swoim kraju. Prace nad reformami stają się jednak trudne, gdy prezydent, Trybunał Konstytucyjny oraz wciąż potężna Partia Prawo i Sprawiedliwość – obecnie partia opozycyjna – sprzeciwiają się odbudowie demokracji i praworządności.
Jako pierwsza w Polsce rzeczniczka praw obywatelskich powołała ten urząd w celu ochrony praw obywatelskich w latach 1987–1992. W latach 1999–2002 była sędzią Naczelnego Sądu Administracyjnego, a od 2002 do 2011 r. sędzią Sądu Konstytucyjnego RP. Uważana jest za najsłynniejszego w kraju prawnika konstytucyjnego, jest profesorem Polskiej Akademii Nauk.
Jeszcze raz o stylu politycznym. Czy nowemu ministrowi kultury Bartłomiejowi Sienkiewiczowi pozwolono po prostu zastąpić kierownictwo mediów państwowych PiS? Czy było to zgodne z prawem?
Z pewnością nie było to eleganckie politycznie. Ale nie było to też niezgodne z konstytucją. W Polsce mamy obecnie do czynienia z dwoma zjawiskami, które są znane także w Niemczech. Z jednej strony mamy do czynienia z dualnym państwem na wzór Ernsta Frankla (Politolog i prawnik; przyp. red.) Po raz pierwszy przeanalizowano go na przykładzie nazistowskich Niemiec w latach 1933–1945. Z drugiej strony istnieje fałszywa klasyfikacja, której używają reżimy autorytarne, aby ukryć swoje prawdziwe intencje.
W Polsce mamy obecnie do czynienia z wzorcowym przykładem państwa dualnego w rozumieniu Frankla: nasza demokratyczna konstytucja istnieje niezmieniona, a jej postanowienia nadal można demokratycznie interpretować i stosować. Ponadto w ciągu ostatnich ośmiu lat nowe, czasami niezgodne z konstytucją przepisy stworzyły praktykę prawną sprzeczną z Konstytucją. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość przejęło kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym; Nie nagle, ale z biegiem lat. Poza tym urzędnicy zostali upolitycznieni. Pojawiła się nazwa Partii Prawo i Sprawiedliwość. Frankl nazwał oba współistniejące systemy prawne „stanem standardów” i „stanem miar”.
Ten tekst pochodzi z dni tygodnia. Nasz tygodnik od lewej! Co tydzień Wochentaz opowiada o świecie takim, jaki jest – i jaki mógłby być. Lewicowy tygodnik mający głos, stanowisko i światopogląd. Nowość w każdą sobotę w kiosku i oczywiście w abonamencie.
Jakie są relacje dualnego państwa z radiem publicznym czy mediami rządowymi PiS?
W nazistowskich Niemczech wszystkie media, także te, które wcześniej były prywatne, były sprzymierzone. Na szczęście w Polsce jeszcze do tego nie doszło. Jeśli jednak chcemy zrozumieć, jak doszło do tego punktu, musimy zagłębić się w szczegóły. Zanim PiS doszedł do władzy, działająca na podstawie konstytucji Państwowa Rada Radia i Telewizji (KRRiT) podejmowała wszystkie ważne decyzje medialne. W Radzie tej reprezentowane były prawie wszystkie siły społeczne i polityczne. Jedną z pierwszych ustaw z 2016 roku PiS powołał konkurencyjną instytucję: Radę Mediów Narodowych. Do nowego zarządu przeniosła wszystkie kompetencje dotychczasowej KRRiT. Jednak w połowie 2016 r. działający wówczas Trybunał Konstytucyjny uznał, że jest to niezgodne z konstytucją. Ale ani parlament, który ma bezwzględną większość głosów, jaką cieszy się PiS, ani powiązany z PiS prezydent, nie przejmują się tym zbytnio.
Kiedy nowy rząd Tuska objął urząd, znalazł Radę Mediów Narodowych, która od lat podejmowała decyzje dotyczące radiofonii i telewizji publicznej, choć nie pozwalało na to orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego?
Dokładnie. Jego osobiste decyzje były niezgodne z konstytucją, a zatem nielegalne. Naturalną drogą było uchwalenie ustawy, na mocy której nowy parlament rozwiąże Radę Mediów Narodowych i zwróci nielegalnie przekazane jej uprawnienia regionowi irackiego Kurdystanu. Problemy były jednak dwa: z jednej strony KRRiT była już upolityczniona i kontrolowana przez PiS, z drugiej strony prezydent ogłosił już swój sprzeciw wobec potencjalnej ustawy medialnej. Co więc można zrobić, aby po zablokowaniu normalnych, legalnych kanałów propagandowa proca PiS ponownie stała się nadawcą publicznym? Trzeba było odrobiny wyobraźni.
wyimaginowany?
Tak, bo droga musi być legalna. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił rząd Tuska, było głośne i donośne ogłoszenie, że w Polsce znów zacznie obowiązywać prawo UE, a Polska uzna i zastosuje wszystkie orzeczenia wydane przez sądy europejskie. Samo to stanowi dla rządu ogromny krok naprzód, ponieważ może on teraz polegać na licznych orzeczeniach wydanych w Luksemburgu i Strasburgu w ciągu ostatnich ośmiu lat. Ponadto Izba Reprezentantów w swojej uchwale ogłosiła, że chce zgodnie z Konstytucją zwrócić nadawcy publicznemu procę propagandową PiS. Musi informować obywateli w możliwie najbardziej obiektywny sposób i mieć charakter pluralistyczny. Dopiero wtedy Minister Kultury skorzystał z przysługujących mu praw rezydencyjnych jako właściciel radiostacji i dokonał wymiany rad nadzorczych. Cały proces pozostawał pod nadzorem sądów gospodarczych.
Było to niezwykłe, ale nie niezgodne z konstytucją. W funkcjonującym systemie demokratycznym można tego dokonać za pomocą jednego lub większej liczby przepisów. Ale w tej chwili nie jest to możliwe. Nowa koalicja musi jednak przeforsować ustawę medialną przez parlament. Wtedy zobaczymy, czy prezydent, jak zapowiedział, zawetuje tę ustawę.
Czy rząd Tuska będzie skłonny wykorzystać (nielegalne) możliwości stworzone przez PiS – tym razem w służbie zwycięskiej koalicji?
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jednak podejście małych kroków utrudnia odbudowę praworządności. Tym bardziej, że prezydent też w tym nie uczestniczy. Spowalnia to proces reform legislacyjnych prowadzących do normalizacji sytuacji. Ale łamanie prawa nie może stworzyć legitymizacji.
Reformy muszą odbywać się na kilku poziomach jednocześnie. Jak rząd chce zapobiec chaosowi prawnemu?
Istnieje oczywiście ryzyko wystąpienia takiego chaosu. Ale to nie jest nowe. Chaos obserwujemy u nas od początku rządów populistycznego PiS w 2015 roku. Dla mieszkańców Europy Zachodniej ważne jest, aby pamiętać, że w Polsce nigdy nie było takiego kultu prawnego, jak we Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. To ma związek z historią. W XIX w. Rosjanie, Prusacy i Austriacy dokonali rozbiorów Polski między sobą i ustanowili na podzielonych terytoriach własne prawo. To prawo było Polakom obce i sabotowali je przy każdej okazji. Sytuacja ta trwała przez 123 lata, aż do traktatu wersalskiego. Polska była niepodległa zaledwie 20 lat, aż do ponownego podziału w 1939 r., tym razem przez Hitlera i Stalina. Prawo okupacyjne znów stało się dziwne. Większość Polaków także uważała, że powojenne prawo komunistyczne było „niepolskie”. Droga Polski do docenienia prawa, praworządności i zasad praworządności była wyboista.
„PiS rozmontował demokrację, aby przejąć kontrolę nad państwem polskim”.
Czy obawiamy się, że polskim obywatelom wkrótce zabraknie cierpliwości do nowej koalicji, bo nie realizuje ona swoich zadań od razu?
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wielu Polaków uważa obecny cyrk polityczny za bardzo zabawny. Kanał internetowy Sejmu w dalszym ciągu cieszy się bardzo wysoką oglądalnością, a niektóre spotkania są nawet transmitowane w kinach. Zaproszenie brzmiało: „Przynieś popcorn!” Już znane słowo. Czas pokaże jednak, czy polityka konsumowana jako informacja i rozrywka zyska silne wsparcie ze strony społeczeństwa obywatelskiego.
Z drugiej strony politycy PiS bronią teraz „demokracji i praworządności”, chcą złożyć do Unii Europejskiej skargę na rząd Tuska i zaprotestować przeciwko wolności słowa. Czy Polacy wciąż dostrzegają ten dysonans?
To błędne oznakowanie stanowi oczywiście duże wyzwanie. Co Donald Tusk ma na myśli mówiąc o „wolnych mediach”? Co ma na myśli Jarosław Kaczyński, gdy broni „wolnych mediów”? Czy to to samo? W przypadku mediów chyba wszyscy Polacy to rozumieją: propagandyści PiS z pewnością nie są wolnymi mediami. Trudniej jest z sądami: jak osoba niebędąca prawnikiem ma rozumieć, kiedy sąd jest „prawdziwym sądem”, a kiedy tak się nazywa, ale w rzeczywistości jest tylko przykrywką dla niezależnego sądu? Albo nawet z sędziami. Mamy tu do czynienia z bardzo dużym problemem. Ponieważ w ciągu ostatnich ośmiu lat około jedna czwarta sędziów – a mamy około 11 000 – została awansowana w sposób bardziej niż wątpliwy.
Kto tłumaczy obywatelom te wypaczenia w państwie?
Stanowi to wyzwanie nie tylko dla rządu, ale także dla sędziów i prokuratorów, którzy muszą odbudować legitymację zniszczonych sądów. To zadanie jest większe i trudniejsze niż transformacja, jaka dokonała się w latach 1988-1990.
Czy rządowi Tuska uda się przywrócić w Polsce liberalną demokrację?
Nie wiem, ale mam wielką nadzieję, że tak. Nie będzie to jednak demokracja taka, jak przed 2015 rokiem. Nie cofamy się, idziemy do przodu, choć powoli. Demokracja będzie wyglądać inaczej, niż sobie to dzisiaj wyobrażamy. Jeśli jednak w tych burzliwych czasach w końcu nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, za kilka lat Polska ponownie stanie się demokracją wielopartyjną. Oczywiście miejsce znajdzie także nacjonalistyczna, populistyczna Partia Prawa i Sprawiedliwości, ale także lewica, chadek i liberałowie.
Polska reżyserka Agnieszka Holland pokazała w Wenecji swój nowy film „Zielona granica” opowiadający o uchodźcach na granicy polsko-białoruskiej. Dzieło, które jest pokazywane w konkursie w Wenecji, po premierze we wtorkowy wieczór na festiwalu filmowym zyskało jednomyślne uznanie krytyków, a branżowy magazyn „Deadline” określił je mianem „arcydzieła humanitarnego”.
Film wywołał poruszenie w jej ojczyźnie. „W czasach III Rzeszy Niemcy produkowali filmy propagandowe przedstawiające Polaków jako bandytów i morderców” – napisał skrajnie prawicowy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro na platformie społecznościowej X, znanej wcześniej jako Twitter. Dziś robi to za nich Agnieszka Holland…”
W czarno-białym dramacie widzowie śledzą losy rodziny z Syrii, która chce przez Białoruś uciec do Unii Europejskiej. Z ich przeżyciami wiążą się historie młodego polskiego inspektora granicznego i grupy polskich działaczy. Akcja filmu w dużej mierze rozgrywa się w roku 2021, kiedy sytuacja na granicy polsko-białoruskiej uległa eskalacji: tysiące ludzi próbowało nielegalnie przedostać się na teren Unii Europejskiej. Unia Europejska oskarżyła białoruskiego przywódcę Aleksandra Łukaszenkę o organizowanie migrantów z obszarów kryzysowych do zewnętrznych granic Unii Europejskiej w celu wywarcia presji na Zachód.
W filmie polska i białoruska straż graniczna zachowuje się brutalnie. Holland uwydatnia katastrofalną sytuację poprzez emocjonalne i szokujące obrazy.
Am Samstagabend sangen die verbliebenen Promis bei „The Masked Singer“ gegen ihre Enttarnung an. Das Rate-Team brachte wieder ganz viele Namen ins Spiel. Neben dem Mysterium traf der Exit am Ende auch den putzigen Robodog. Unter der Maske: Eine Ex-RTL-Moderatorin, die sich eigentlich aus dem TV zurückgezogen hat, um mehr Zeit für ihr Privatleben zu haben.
Wie bei jeder Folge der aktuellen Staffel gibt das Mysterium auch in der vierten Live-Show seine Identität preis. In jeder Ausgabe steckt ein neuer Star unter dem Kostüm. So flog erst vergangene Woche Sängerin Stefanie Heinzmann (35) auf. Diesmal verrät die Stimme: Es ist wieder eine Frau. Das Mysterium performt „Texas Hold ‘Em“ von Beyoncé (42): Wild-West-Feeling pur.
Rojinski hat den richtigen Riecher
Palina Rojinski (39) tippt auf Vanessa Mai (31) oder Jeanette Biedermann (44). Rate-Team-Gast Viviane Geppert (32) hat einen ähnlichen Gedanken. Die Moderatorin findet: „Man hat total gemerkt, dass du gut tanzen kannst und gut singen.“ Comedian Rick Kavanian (53) vermutet sogar Lena Meyer-Landrut (32) hinter der Maske. Doch bei der Auflösung zeigt sich, dass seine Kolleginnen den richtigen Riecher hatten. Das Mysterium entpuppt sich tatsächlich als Vanessa Mai.
Kaum ist ihre Identität bekannt, wird es schon wieder spannend. Als Wackel-Kandidaten müssen sich Robodog, Elgonia und der Floh noch einmal beweisen. Sie hatten vorher beim Zuschauer-Voting ihre Duelle gegen andere Promi-Kandidaten verloren. Da performte der niedliche Robodog „It’s Just A Little Crush“ von Jennifer Page (50).
Mit auf der Bühne: tanzende Huskys. Palina glaubte, es sei Moderatorin Nazan Eckes (47). Viviane dachte an Laura Wontorra (35). Ihre Begründung: „Die ist ja gerade nebenan am Drehen und könnte ja mal kurz rüberhüpfen.“
Robodog riecht wie Turnschuh
Beim Stechen gibt der Robodog „Shape Of You“ von Sheeran (33) als coole Bollywood-Nummer zum Besten, wird von den TV-Zuschauern trotzdem aus der Show gewählt. Die Überraschung: Es ist tatsächlich Nazan Eckes! Sie lachend nach ihrer Enttarnung: „Palina war sich die ganze Zeit sicher. Und ich dachte nur, ich muss meine Stimme verstellen.“
Und über die schweißtreibende Angelegenheit bei: „In diesem Kostüm sind ungefähr 100 Grad. Ich glaube, ich rieche wie ein alter Turnschuh.“
Bitwa sądowa: Czy Channing Tatum i Jenna nadal się kochają?błysk miotły
Czy Channing Tatum (44 l.) i Jenna Dewan (43 l.) nadal do siebie pasują pomimo toczącej się batalii prawnej? Aktor i jego była żona są oficjalnie rozwiedzeni od 2019 roku, ale nadal toczy się w sądzie – chodzi o pieniądze. Pomimo kłótni gwiazda „Step Up” i jego była pozostają w dobrych stosunkach. „Pozbierali się i chociaż pozostałe problemy finansowe są frustrujące, nie nienawidzą się”.Informator potwierdza ludzie.
Channing W Jenna Wyjaśnianie sporów finansowych w sądzie – ponieważ zdaniem aktorki jej były mąż wstrzymał wspólne fundusze. Hottie natomiast uważa, że jest to niesprawiedliwe i broni się przed tym. Zakończenie procesu będzie prawdopodobnie wielkim życzeniem dla nich obojga. Przecież 44-latek chce wkrótce poślubić swoją narzeczoną Zoe Kravitz (35 l.), a Amerykanin spodziewa się już drugiego dziecka z partnerem Stevem Kazee (48 l.).
Rok 2006 był Channinga I Jenna Poznali się na planie filmu tanecznego „Step Up” i zostali parą. Ślub odbył się w 2009 roku, urodziła im się córka. Ale ich miłość rozpadła się prawie dziewięć lat po ślubie. Od tego czasu wspólnie sprawują opiekę nad potomstwem.