Stan na: 30 czerwca 2024 o 17:56
Drugie codzienne zwycięstwo Francuzów w Tour de France: Kevin Vauquelin z drużyny Arkea wygrał drugi etap w Bolonii.
W niedzielę 23-latek wyłonił się z grupy uciekinierów, przed Jonasem Abrahamsenem (Norwegia/Uno-X Mobility) i Quentinem Bachterem (Francja/Groupama-FDJ) na odcinku o długości 199,2 km z Cesenatico do Bolonii, który przebiegał w całości na terenie Włoch.
Za dzisiejszym zwycięzcą drugiego dnia Touru rozegrał się pojedynek pomiędzy Tadejem Pogacarem a ubiegłorocznym zwycięzcą Jonasem Vingegaardem. Pogacar zaatakował na ostatnim podjeździe przed metą i tylko Vingegaard był początkowo w stanie odeprzeć atak. Obaj razem szturmem dotarli do mety w grupie goniącej za uciekinierami – Słoweńcowi udało się objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej przed Romainem Bardetem.
Dzisiejszy przegrany: Primoz Roglic
Pogacar i Vingegaard znów są w swojej lidze, co było widać na pierwszym wzniesieniu. Obie gwiazdy zignorowały wątpliwości co do swojej kondycji. Wydawało się, że dwa tygodnie temu w Pogacar Covid-19 nie pozostawił dobrego śladu, a Vingegaard, który nie ścigał się od czasu poważnego upadku w Kraju Basków na początku kwietnia, wydaje się, że na czas odzyskał sprawność.
Dzisiejszym przegranym został Primoz Roglic, słoweński lider niemieckiej drużyny Red Bull-Bora-hansgrohe. Nie był w stanie dotrzymać kroku i był jedynym pretendentem do zwycięstwa, tracąc pozycję i tracąc teraz do liderów 21 sekund. „Mogło być lepiej, musimy o tym porozmawiać” – powiedział szef zespołu Ralf Dink w ARD.
Wielki upał również drugiego dnia
175 kolarzy, którzy pozostali jeszcze w terenie, drugiego dnia wyścigu mogło bezpiecznie zostawić ciepłe ubrania w torbach – w początkowej miejscowości Cesenatico nad Adriatykiem temperatura ponownie wzrosła o ponad 30 stopni, podobnie jak dzień wcześniej . Jednym z najważniejszych wymagań stawianych profesjonalistom było ponowne wypicie wystarczającej ilości alkoholu – ostrzegawczym przykładem jest kolarz z Astany Michele Gazzoli, który musiał poddać się na pierwszym etapie z powodu udaru cieplnego.
Odłamkowa grupa jedenastu mężczyzn ucieka
Gorąco było również drugiego dnia Touru, co oczywiście nie przeszkodziło w walkach na pierwszych kilometrach o utworzenie ucieczce. Po kilku atakach grupa jedenastu osób szybko wstała i posuwała się naprzód przez około pięć minut.
W tej grupie nie było żadnego wybitnego kierowcy i tak powinno pozostać. Michael Matthews i Brent Van Moer ponownie próbowali dogonić, ale nie mieli szans w starciu z dobrze radzącą sobie jedenastką i szybko zniknęli z powrotem w peletonie.
Śledź Johna Degenkolba & Company
I tam na korcie głównym – jak powinno być – utworzono drużynę w żółtych koszulkach, która miała zająć się dalszymi pracami. Holenderska drużyna dsm-unternehmenich dowodzona przez Johna Degenkolba dowodzona przez naczelnego dowódcę Romaina Bardeta i resztę pola na początkowo płaskim terenie o długości około 70 kilometrów, gdzie problemem był wiatr. Czasami wiał silny wiatr przeciwny, który utrudniał pracę profesjonalistom – na polu panował teraz łagodny wiatr.
Ale to wszystko też pochłaniało mnóstwo energii – dlatego ekipa Naczelnego Wodza zdecydowała się przekazać około połowę z 200 kilometrów komuś innemu. Sam: Żaden zespół tak naprawdę nie chciał inwestować swojej energii. Nawet ulubiona drużyna ZEA skupiona wokół Tadeja Pogacara – czołowa grupa, która w międzyczasie została zredukowana do dziesięciu kolarzy – nie pozwoliła bez oporu wyjechać z ponad prawie dziewięciominutową przewagą.
Uciekinierów już nie ma – do drugiego wyścigu rozpoczynają się faworyci
Co oznacza: Zwycięzca etapu będzie pochodził z tej grupy. Za nimi rozpoczął się, że tak powiem, drugi wyścig faworytów Touru. Na koniec na metę czekały cztery dość trudne podjazdy, które z pewnością miały wszystko, czego potrzeba, aby zapewnić przerwy czasowe nawet najlepszym kolarzom.
Najciekawszą górę, nawet San Luca w docelowej Bolonii, trzeba było zdobyć dwukrotnie. Stromy odcinek o długości niecałe dwóch kilometrów, ale o stromym nachyleniu przekraczającym dziesięć procent.
Walcz o czas do San Luca
W pierwszej próbie peleton prowadzony przez ekipę Visma Jonasa Vengegaarda| Lease Bike był na prowadzeniu, trzy i pół minuty za liderami. W miarę jak kandydaci obserwowali się nawzajem, sytuacja szła do przodu – czołowa grupa walczyła dziś o zwycięstwo. Zwłaszcza Nelson Oliveira, być może najgorszy alpinista w grupie, był agresywny i bezbronny na zejściu i na kolejnym poziomie.
Dołączyli do nich Jonas Abrahamsen i Kevin Vaukelin, a cała trójka jechała na prowadzenie przed ostatnim okrążeniem. Gdzie San Luca miało zostać ponownie otwarte. Vaukelin, najlepszy wspinacz z całej trójki, wykorzystał to przejście, aby uciec przed swoimi dwoma towarzyszami. Szybko zyskał ponad 100-metrową przewagę nad Abrahamsenem i dobiegł do mety z 48 sekundami przewagi.
Pogacar i Vingegaard odskakują
Za frontem, na drugim podjeździe do San Luca, Pogacar nagle zaatakował – tylko Vengegard był w stanie dotrzymać mu tempa. Wycofało się dwóch największych faworytów, co oznacza, że po raz pierwszy w historii Tour 2024 pojawi się dwóch najsilniejszych zawodników z ostatnich kilku lat, które w tym roku prawdopodobnie ponownie zdominują Tour.
Na kolejnym płaskim odcinku Remco Evenepoel i Richard Carapaz ponownie dogonili rywali, ale to wystarczyło, aby Pogacar przejął żółtą koszulkę od Romaina Bardeta.
Poniedziałek to dzień biegaczy
W poniedziałek szybcy zawodnicy wokół belgijskiego króla sprintu Jaspera Philipsena będą mogli liczyć na pierwszą szansę na zbiorowy finisz. Trzeci etap o długości 230,8 km przebiega z Piacenzy do Turynu po płaskim terenie, z wyjątkiem trzech podjazdów kategorii 4.