Emmerich/Krefeld. Napad odbył się jak w hollywoodzkim filmie: wczesnym rankiem trzech mężczyzn otworzyło drzwi skarbca urzędu celnego w Emmerich nad Dolnym Renem, opuszczonego w dzień Wszystkich Świętych półtora roku temu.
W piwnicy użyli ogromnego wiertła, przebili ścianę piwnicy – i zniknęli z 6,5 milionami euro w workach. Mówi się, że czwarty był na straży.
Cóż, po półtorarocznym śledztwie bez widocznego sukcesu, władze poinformowały w środę o czterech aresztowaniach – trzech mężczyzn i jednej kobiety. Zostali schwytani w polskich miastach Zgorzelca i Karpacza. Wszyscy podejrzani są aresztowani.
Początkowo nic nie wskazywało na sprawców
Pod koniec 2020 roku sprawa była bardzo kłopotliwa dla celników, którzy wielokrotnie konfiskowali miliony narkotyków i nielegalne pieniądze. Początkowo nie było śladu sprawców czy grabieży. Wydawało się, że detektywi z Nadrenii Północnej-Westfalii chodzą po omacku. I nawet ówczesny prokurator spekulował wkrótce po fakcie, że przeciek w samym urzędzie celnym mógł być odpowiedzialny za złodziei, którzy strajkowali dokładnie w tym samym czasie, kiedy sejf był pełen narkotyków i czarnych pieniędzy.
„Teraz trwa weryfikacja: kto dokładnie wie o pieniądzach” – poinformował półtora roku temu prokurator generalny. Ta droga mogła doprowadzić do sukcesu. Władze milczą o szczegółach. Jednym z zatrzymanych był niemiecki celnik. – Był mentorem – potwierdził obecny prokurator generalny.
Więcej nie wolno mu powiedzieć, bo w Niemczech i Polsce trwają śledztwa w sprawie ściśle skoordynowanej tak zwanej „procedury lustrzanej”. Nie ma też odpowiedzi na szczególnie intrygujące pytanie o grabież milionów. W tej chwili śledczy nie mówią, dokąd trafiły te wszystkie pieniądze, albo sami nie wiedzą.
Domniemany przewodnik, obywatel Niemiec i Polski, posiada mieszkania w Kolonii i Görlitz przy granicy z Polską. Obaj zostali przeszukani 10 maja, podobnie jak jego biuro w urzędzie celnym w Bonn i kilka obiektów w Polsce. Zgodnie z aktualnym stanem śledztwa aresztowani byli Polką, która rzekomo działała w charakterze mediatora, oraz dwóch Polaków, którzy rzekomo popełnili przestępstwo.
Zauważyli to świadkowie
W dniu zbrodni naoczni świadkowie widzieli mężczyzn w ciemnych ubraniach w czapkach z dzianiny ładujących białą ciężarówkę z torbami transportowymi. Wcześniej słyszeli odgłos kopania, ale nie wezwali policji. Później czwarty podejrzany – najprawdopodobniej osoba, która była obserwatorem – odjechał samochodem.
Minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii i polskie władze pochwaliły ostrożne śledztwo przez 18 miesięcy i współpracę za granicą. Dzięki temu udało się rozwiązać niesamowitą sprawę karną. „Tutaj aresztowano niebezpiecznych podejrzanych przestępców, którzy działali zawodowo, a nawet ustawiali oszukańcze ślady – co wskazuje, że nawet najbardziej złożone przestępstwa nie są tego warte” – powiedział minister.
Fałszywe ślady mają na celu wprowadzenie w błąd śledczych po popełnieniu przestępstwa. W sprawie Emmerich, według informacji niemieckiej agencji prasowej (dpa), sprawcy mieli pozostawić na miejscu zbrodni fałszywe ślady DNA.
Funkcjonariusz związkowy policji odpowiedzialny za celników, Frank Backenhofer, ostro skrytykował środki bezpieczeństwa w urzędach celnych po incydencie. Brakuje uzbrojonych pracowników ochrony – zwłaszcza w nocy – aw wielu przypadkach infrastruktury strukturalnej. „Gdyby urzędnicy skonfiskowali trzy miliony z dnia na dzień, nie byliby w stanie przechować ich bezpiecznie na krótką metę” – powiedział Buckenhofer. – To się nie zmieniło półtora roku po Emmerichu.
© dpa-infocom, dpa: 220518-99-341161 / 2